W weekend państwowa stacja CCTV w serii reportaży napiętnowała władze położonego na południu Chin miasta Dongguan, za "przymykanie oczu" na jaskinie nierządu. Tuż po emisji reportażu do miasta skierowano 6500 policjantów, którzy rozpoczęli masową akcję kontroli hoteli, barów i salonów masażu. Skontrolowano ponad 2000 miejsc i zatrzymano kilkadziesiąt osób. Propagandowa akcja nie spodobała się jednak wielu Chińczykom. Wbrew oczekiwaniom władzy, zamiast potępiać prostytutki, zaczęli na forach internetowych wyrażać opinie współczucia dla gnębionych przez organy państwa kobiet. Według analityka finansowego, którego cytuje hongkoński dziennik "South China Morning Post", miasto na tej operacji straci co najmniej 8,5 miliarda dolarów - tyle przychodów generował co rok biznes powiązany z prostytucją. Dongguan to miejscowość, do której w ramach "sex-turystyki" przyjeżdżali między innymi mieszkańcy pobliskiego Hongkongu. Prostytucja jest w Chinach nielegalna, jednak powszechnie dostępna.