W lipcu 2018 roku Meksykanie będą wybierać prezydenta oraz 628 członków dwuizbowego parlamentu. Na razie nie ma wprawdzie dowodów, z których wynikałoby, że Rosja mogłaby zaangażować się w przebieg kampanii wyborczej w Meksyku, ale politycy i eksperci cytowani przez serwis "The Hill" obawiają się takiego właśnie scenariusza. "Jeśli Rosja interweniowała w czasie kampanii wyborczej w USA, to mamy powody, by sądzić, że także Meksyk może być celem ataku" - mówi senator Armando Rios Piter z Partii Rewolucyjno-Demokratycznej (PRD), który w wyborach startuje jako kandydat niezależny. Polityk twierdzi, że za takim scenariuszem przemawia rosnąca potęga gospodarcza Meksyku oraz strategiczne położenie tego kraju. Serwis "The Hill" przytacza także spekulacje, według których Rosja mogłaby wesprzeć w wyborach prezydenckich kandydaturę Andresa Manuela Lopeza Obradora, lewicowego populisty, który obecnie prowadzi w większości sondaży wyborczych. Rosja od kilku lat stopniowo wzmacnia swoje wpływy w Ameryce Łacińskiej. Po zacieśnieniu relacji z Kubą Moskwa przystąpiła do budowy sojuszy z Wenezuelą i Nikaraguą. Władze tych państw, słynące z antyamerykańskiej retoryki, od dłuższego czasu starają się podważyć pozycję Stanów Zjednoczonych w Ameryce Łacińskiej. Kraje te liczą, że skutkiem zacieśnienia relacji z Rosją będzie ograniczenie amerykańskich wpływów w regionie. Z kolei dla Moskwy budowanie sojuszy w tej części świata jest elementem globalnej rozgrywki z Waszyngtonem.