Komentatorzy przypominają, że Bahrajn rządzony jest przez monarchię sunnicką, chociaż 70 procent ludności tego kraju to szyici. Chociaż stanowią oni większość, podlegają dyskryminacji i nie mogą, na przykład, służyć w wojsku i policji. Niektórzy komentatorzy wyrażają obawy, że szyicki Iran może podjąć działania w obronie szyitów w Bahrajnie, co grozi wojną lub zakłóceniami w produkcji ropy naftowej na Półwyspie Arabskim. - To, co dzieje się w Bahrajnie, jest ważniejsze niż rewolta w Libii. W Bahrajnie buntują się szyici, a w ostatecznym rozrachunku Arabia Saudyjska, Jordania, Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie (kraje islamu sunnickiego - red.) nigdy nie zgodzą się na państwo szyickie na Półwyspie Arabskim - powiedział znany ekspert od islamu z Uniwersytetu Georgetown, Michael Scheuer. - Jeżeli dojdzie tam do wojny, stworzy to zagrożenie dla produkcji ropy naftowej i stabilności cen ropy. Poza tym, jeżeli Saudyjczycy i Kuwejtczycy zaczną mordować szyitów, co zrobi Iran? Myślę, że trudno będzie rządowi irańskiemu trzymać się na dystans i biernie przyglądać się, jak ich bracia -szyici są zabijani - dodał Scheuer, były agent CIA i autor książki o Osamie Bin Ladenie. W ostatni piątek w Bahrajnie przebywał z wizytą amerykański minister obrony Robert Gates i próbował przekonać tamtejszy rząd do reform i pokojowego potraktowania demonstrantów. Jego apele - jak podkreślają komentatorzy - zostały zignorowane. Jeden z ekspertów występujących w radiu NPR w dyskusji o Bliskim Wschodzie powiedział, że to kolejny sygnał malejących wpływów Ameryki w regionie. Wtorkowy "New York Times" wezwał prezydenta Baracka Obamę do wywarcia nacisku na rząd w Bahrajnie, aby poczynił ustępstwa. "Podejrzewamy, że łagodne upomnienia nie będą wystarczały, by zmienić zamiary króla (Bahrajnu). Administracja Obamy musi nacisnąć na oba rządy (także rządu Jemenu, który NYT również krytykuje za tłumienie protestów - red.) dużo mocniej. Okazja do zachęcenia do pokojowych zmian szybko może przeminąć" - pisze dziennik w artykule redakcyjnym.