- To, że polityk o afrykańskich korzeniach w ogóle kandyduje na prezydenta i może nim zostać pokazuje też, jak żywa jest demokracja w USA po ośmiu latach rządów (George'a W.) Busha - powiedział Genscher w opublikowanym w piątek wywiadzie z gazetą "Westdeutsche Zeitung". Jego zdaniem porównanie polityki George'a W. Busha z prezydenturą i "wspaniałymi osiągnięciami" jego ojca - George'a Busha seniora - w latach 1989-1993 przeczy znanemu przysłowiu, iż "jabłko pada niedaleko od jabłoni". - Myślę, że żaden dotychczasowy prezydent USA nie pozostawił po sobie takiego spadku - przede wszystkim w polityce gospodarczej, finansowej, zagranicznej i bezpieczeństwa - jak obecny prezydent - ocenił Genscher. Wyraził nadzieję, że następny prezydent Stanów Zjednoczonych doprowadzi do powrotu Ameryki do wspólnoty transatlantyckiej. - Najważniejsze jest, by USA znów nie popełniły błędu, jakim było sformowanie "koalicji woli", która szybko okazała się "koalicją niechęci", ale by postawiły na sojusz zaufania. USA nie powinny przede wszystkim wycofywać się z układów międzynarodowych, tak jak w przypadku ochrony klimatu czy rozbrojenia - powiedział polityk. Skrytykował on także NATO, które - jak powiedział - nie ma jednolitej koncepcji misji w Afganistanie. Winę za to ponosi sekretarz generalny Jaap de Hoop Scheffer, który nie wystąpił z odpowiednimi inicjatywami. Według Genschera jest "nieprawdopodobne", by na posiedzeniu NATO w grudniu Gruzja i Ukraina zostały zaproszone do przystąpienia do planu działań na rzecz członkostwa w Sojuszu. - Nie sądzę, że NATO będzie zajmować się kwestią rozszerzenia o kolejne kraje, oprócz Chorwacji. Ale to już zostało postanowione dawno. Przestrzeń od Vancouveru po Władywostok - czyli przestrzeń OBWE - wymaga współpracy, a nie konfrontacji. Będzie lepiej, jeśli UE i sojusz transatlantycki będą kształtować przyszłość wspólnie z Rosją, a nie przeciwko niej - ocenił polityk.