Udostępnione dziś zdjęcia z powitania Obamy przez japońskiego cesarza Akihito jeszcze bardziej rozgniewały krytyków obecnego prezydenta. Widać na nich jak Barak Obama podczas powitania składa głęboki ukłon japońskiemu Cesarzowi. "Jak daleko jeszcze się ukłoni?" - pyta na stronie głównej jedna z amerykańskich gazet. "Amerykański prezydent nie powinien się kłaniać, gdy reprezentuje Amerykę" - to najbardziej delikatne z komentarzy do tego wydarzenia. Zwłaszcza, że w kwietniu tego roku Obama już wywołał falę krytyki, gdy ukłonił się podczas powitania króla Arabii Saudyjskiej. O ile w tamtym przypadku, administracja Obamy tłumaczyła się, iż nie był to ukłon - w tym jednak przypadku, wobec dowodów - ukłon nie podlega dyskusji. - Może myślał, że będzie tak lepiej wyglądał w Japonii, ale jest niewłaściwym, aby amerykański prezydent kłaniał się obcym przywódcom - komentowała wydarzenie sprzyjająca Republikanom telewizja FOX NEWS. - Na pewno gdy spojrzymy na zdjęcia światowych przywódców, którzy w ciągu ostatnich 20 lat witali się z japońskim cesarzem, nie zobaczymy żadnych ukłonów - dodano na antenie. Zachowaniu Obamy przeciwstawiono ograniczone do solidnego uścisku dłoni powitanie Dicka Cheneya z cesarzem Akihito w 2007 roku. Już w 1994 roku z podobną krytyką spotkał się Bill Clinton, którego jednak ukłon nie był tak głęboki. - To tak paskudne, że nie chcę tego oglądać - grzmiał głos innego konserwatywnego publicysty, tym razem w wyważonej telewizji CNN. Całe wydarzenie jest kolejnym dowodem dla krytyków obecnego prezydenta, którzy oskarżają go o zbytnią ugodowość oraz "przepraszające zachowania wobec światowych przywódców. Obrońcy zachowania Obamy stają po stronie argumentów, iż był to jedynie wyraz grzeczności oraz chęć okazania szacunku. - To element zaobserwowanego w Japonii protokołu - broni prezydenta na łamach magazynu Politico.com anonimowy członek jego administracji. - Upolitycznienie takiego zachowania to duże nadużycie - dodaje, zaznaczając jednocześnie , że wszyscy uczestniczący w japońskiej wizycie zauważyli wzrost znaczenia USA w Japonii - a wszystko dzięki zachowaniu Obamy. Wobec takiej argumentacji konserwatywne media pytają: jaki "protokół"? Na łamach portalu FoxNews.com odpowiedzi na to pytanie udziela Pamela Eyring, dyrektor Waszyngtońskiej Szkoły Protokołu. Twierdzi ona, iż o ile nie ma jasno określonych reguł dotyczących ukłonów - to są on nie dopuszczalne gdy witają się przywódcy państw. Broni ona jednocześnie chęci okazania szacunku cesarzowi Akihito przez amerykańskiego prezydenta, lecz według jej obserwacji wprawiło ono jedynie w zakłopotanie japońskiego cesarza, który nie spodziewał się aż tak głębokiego ukłonu. - Gdy reprezentuje się USA wszystko świadczy o naszym kraju. Zwłaszcza czynniki wizualne, świadczące o służalczej postawie. Nie kłania się zwłaszcza symbolicznym monarchom, ponieważ taki gest symbolizuje uznanie ich władzy nad poddanymi. W każdym razie, nie istnieje oficjalny protokół nakazujący amerykańskiemu prezydentowi, ani żadnemu amerykańskiemu obywatelowi kłanianie się obcemu przywódcy - argumentuje Eyring. - Nie kłanianie się jest wręcz wpisane do amerykańskiego protokołu od samego początku państwowości - podsumowuje Eyring. O ile na łamach prasy dyskurs trzyma jakikolwiek poziom, to nie można tego powiedzieć o forach i postach internetowych, które na głównych amerykańskich portalach rosną w sposób lawinowy idąc w tysiące w ciągu godziny. Dominują na nich oskarżenia prezydenta o przynoszenie wstydu i hańby, nie tylko samemu sobie, lecz przede wszystkim krajowi. Pojawiają się też liczne głosy nawołujące do impeachmentu obecnego prezydenta wobec jego postawy na forum międzynarodowym. Głosy broniące Obamę stanową mniejszość i ograniczają się do argumentów o różnicach kulturowych i okazywaniu szacunku. Czy rzeczywiście Barak Obama obraził Amerykę, czy głosy krytyki są jedynie głosami sfrustrowanych - oceńcie sami na załączonym filmie. Kontrowersyjny ukłon Baraka Obamy Zobacz też: Obama przyznał się do wyborczego oszustwa