Kolejne sankcje wymierzone są w trzy firmy oraz dziesięciu przedstawicieli północnokoreańskich władz, w tym osoby pracujące w Iranie, Syrii, Chinach, Rosji i Namibii - poinformowało ministerstwo finansów. Agencja AP podaje, że sankcje obejmą też rządową agencję północnokoreańskiego wywiadu i firmę handlującą bronią. Według komunikatu ministerstwa finansów nowe sankcje są reakcją "na liczne prowokacje (Pjongjangu), a zwłaszcza na cyberatak na Sony Pictures". Biały Dom poinformował też, że jest to zaledwie pierwsza odpowiedź na atak hakerów na wytwórnię filmową. Blisko 10-godzinne zawieszenie północnokoreańskich portali w ubiegłym tygodniu i paraliż internetu w tym kraju wywołały spekulacje, że był to cybernetyczny odwet USA na Pjongjangu. Biały Dom nie skomentował tych plotek. 21 grudnia Obama powiedział, że USA rozważają ponowne umieszczenie Korei Płn. na czarnej liście krajów finansujących terroryzm, w związku z atakiem na Sony Pictures, do którego doszło pod koniec listopada; FBI oskarżyło o jego przeprowadzenie właśnie Koreę Północną. Korea Północna przez ok. 20 lat figurowała na tej liście, ale została z niej usunięta w 2008 r., za prezydentury George'a W. Busha, w ramach negocjacji w sprawie programu atomowego władz w Pjongjangu. Po ataku hakerów na Sony Pictures, który doprowadził do odwołania premiery komedii "The Interview", niektórzy amerykańscy kongresmeni apelowali o ponowne umieszczenie Pjongjangu na czarnej liście. Tematem filmu jest zamach na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una; Pjongjang uznał komedię za obraźliwą. Do ataku przyznali się hakerzy z grupy o nazwie Strażnicy Pokoju (GOP). Zagrozili oni też atakami, porównywalnymi z 11 września 2001 roku, jeśli film wejdzie na ekrany kin. "The Interview" miał mieć premierę w USA w okresie świątecznym. Wielkie ogólnokrajowe sieci kin zrezygnowały z wyświetlania filmu po groźbach zamachów i innych aktów przemocy ze strony hakerów, ale film został udostępniony w internecie, wszedł też na ekrany małych kin i bije wszelkie rekordy popularności. Pjongjang zaprzecza, jakoby stał za tym atakiem. USA zapowiedziały jednak, że "w wybranych przez siebie miejscu i czasie odpowiedzą" na ten akt agresji.