- Jeśli miałbym syna, wyglądałby jak Trayvon - mówił Obama, który sam ma dwie córki. Zdaniem prezydenta rodzice 17-latka "mają prawo oczekiwać, że Amerykanie podejdą do sprawy z powagą, na którą ona zasługuje, i że dotrzemy do sedna tego, co się stało". Obama powiedział, że "każdy rodzic w Ameryce" powinien rozumieć, dlaczego konieczne jest, aby zbadany został każdy aspekt tej tragedii. - Wszyscy musimy przeprowadzić rachunek sumienia, aby zrozumieć, jak coś takiego mogło się zdarzyć. Musimy zbadać obowiązujące prawa i kontekst - dodał prezydent, odpowiadając na pytanie dziennikarza podczas konferencji prasowej w Białym Domu, na której szef państwa ogłosił swojego kandydata na stanowisko szefa Banku Światowego. Trayvon zginął 26 lutego z rąk członka ochotniczej ochrony dzielnicy w mieście Sanford na Florydzie. 28-letni George Zimmerman patrolował ulice i dostrzegł Martina, kiedy ten wracał do domu z zakupów. Ochroniarz zadzwonił na policję i powiedział, że podejrzewa, iż nastolatek "coś knuje". Funkcjonariusze polecili mu nie interweniować i czekać na radiowóz. Zimmerman jednak nie usłuchał, wysiadł z samochodu i podszedł do chłopca. Według świadków między ochroniarzem a nastolatkiem wywiązała się bójka. Zimmerman - chociaż był o 20 kg cięższy od Martina - wyciągnął pistolet i zastrzelił go. Jak się okazało, 17-latek był nieuzbrojony. W ostatnich dniach nasilają się protesty przeciw zastrzeleniu chłopaka. Protestujący zarzucają sprawcy i policji rasizm. Policja odmawia aresztowania Zimmermana. Informuje, że ma dowody, które czynią prawdopodobnym jego twierdzenie, iż działał w samoobronie. Incydent wywołał także dyskusję na temat prawa na Florydzie pozwalającego na użycie broni palnej osobom, które czują się zagrożone. Podobne prawa obowiązują w ponad 20 innych stanach.