- Zastanawiam się, czy wstrzymanie ognia okaże się trwałe - powiedział Obama na wspólnej z brytyjskim premierem Davidem Cameronem konferencji prasowej. Amerykański przywódca podkreślił, że syryjski konflikt może zostać rozwiązany tylko w drodze negocjacji politycznych, a to wymaga rozmów "nawet z ludźmi, z którymi głęboko on się nie zgadza". Dodał, że zawsze był pełen sceptycyzmu co do motywacji i działań prezydenta Rosji Władimira Putina w Syrii. Wyraził jednocześnie przekonanie, że w końcu Rosja przyzna, że tamtejszego konfliktu nie można rozwiązać w drodze militarnej. Wynegocjowany przez USA i Rosję rozejm obowiązuje od 27 lutego, ale zdaniem syryjskiej opozycji i rebeliantów w praktyce już nie funkcjonuje, gdyż jest łamany przez siły rządowe wierne reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Sytuację dodatkowo pogarsza wycofanie się głównych syryjskich sił opozycyjnych z prowadzonych w Genewie pod egidą ONZ negocjacji, które mają doprowadzić do politycznego rozwiązania trwającego w Syrii konfliktu. Oenzetowski wysłannik ds. Syrii Staffan de Mistura ocenił w piątek, że rozejm jeszcze generalnie obowiązuje, ale jest poważnie zagrożony, jeśli zaangażowane strony nie podejmą zdecydowanych kroków, by go utrzymać. Na tej samej konferencji prasowej Obama wykluczył wysłanie sił lądowych do niestabilnej Libii. "Nie ma takich planów - powiedział Obama. - Nie wydaje mi się to konieczne i nie sądzę, by było dobrze przyjęte przez nowy rząd (libijski). Stanowiłoby to wysłanie złego sygnału".