Sam prezydent dał przykład i w weekend wybrał się do miasta Panama City w północno-zachodniej części stanu z żoną Michelle i 9-letnią córką Sashą. Zdaniem agencji AP, rodzinny wypad na wybrzeże jest przede wszystkim próbą przekonania Amerykanów, że ten zależny od turystyki region jest gotów na przyjęcie gości. - W wyniku ciężkiej pracy plaże są czyste, otwarte i bezpieczne - przekonywał Obama. Zapewnił też mieszkańców, że nie będą zostawieni sami sobie. Obama zapowiadał przed wyjazdem, że jego rodzina "zamierza korzystać ze słońca i kąpieli, tak by pokazać Amerykanom, że powinni tu przyjechać". W tym roku z powodu wycieku wybrzeże jest opustoszałe. Po czasie spędzonym na plaży pierwsza rodzina Stanów Zjednoczonych udała się na lunch, a potem na małe pole golfowe, gdzie niezwykłe umiejętności zaprezentowała Sasha. Biały Dom zaplanował podróż, gdy nasiliła się krytyka, że prezydent namawia Amerykanów na wakacje na Florydzie, a sam nie planuje tam urlopu. Ponad trzy miesiące temu wybuch na platformie BP spowodował uszkodzenie szybu i największą w historii USA katastrofę ekologiczną. Do wód Zatoki Meksykańskiej wyciekło z powodu awarii odwiertu 4,1 mln baryłek ropy (około 700 mln litrów). Zacementować uszkodzony szyb udało się dopiero na początku sierpnia. Cementowanie szybu poprzedziło wpompowanie do niego ponad 300 ton gęstego mułu. Dzięki temu ropa cofnęła się do swych naturalnych zbiorników głęboko pod dnem morza. Natychmiast po tej operacji BP otrzymało od rządu USA zgodę na wpompowanie cementu do uszkodzonego wierzchołka szybu. Koncern BP, do którego należy instalacja w Zatoce Meksykańskiej, jest przekonany, że wyciek został już ostatecznie zatamowany. - Będziemy jednak obserwować szyb i w najbliższym czasie podejmiemy jeszcze kolejne kroki, które dadzą nam całkowitą pewność co do sukcesu operacji - oświadczyły władze brytyjskiego giganta naftowego.