Według konserwatywnego dziennika, kilkunastu czołowych działaczy Partii Demokratycznej zbierających fundusze na kampanie wyborcze jest niezadowolonych ze sposobu, w jaki była Pierwsza Dama była traktowana przez media w prawyborach, i ma do niego pretensje, że nie starał się temu zapobiec. Sympatycy pani senator z Nowego Jorku uważają, że u podłoża jej krytyki ze strony niektórych gazet i telewizji leżał ukryty mizoginizm i seksizm. Domagają się oni teraz, aby sztab Obamy przyznał jej większą rolę w rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej. Chodzi tu o osoby, które zebrały po co najmniej 100 000 dolarów na jej kampanię w prawyborach. Ludzie Obamy podejrzewają z kolei, że Hillary Clinton wciąż zależy na mianowaniu jej kandydatką na wiceprezydenta w demokratycznym "tickecie". Obama ma poza tym kłopoty z lewym skrzydłem Partii Demokratycznej. Działacze ci są sfrustrowani tym, że ostatnio zdaje się on zmieniać stanowisko w pewnych kluczowych sprawach, jak wojna w Iraku. Obama powiedział w zeszłym tygodniu, że "wysubtelni" swoje stanowisko w tej kwestii, co zrozumiano jako sugestię, że może nie spełnić obietnicy wycofania wojsk z Iraku w ciągu półtora roku. Kandydat później zapewnił, że to zrobi.