Obama, który po raz pierwszy wystąpił jako prezydent na dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, przypomniał, że jego administracja odeszła od krytykowanej na świecie unilateralnej polityki zagranicznej jego poprzednika George'a W. Busha, i zaapelował, aby niejako w rewanżu, wychodząc jej naprzeciw, świat pomógł teraz Ameryce. - Ci, którzy ganią Stany Zjednoczone za samodzielne działania, nie mogą teraz pozostać bierni. Dążymy do nowej ery zaangażowania na świecie, ale nie może to być jedynie amerykańskie przedsięwzięcie. Czas teraz dzielić się odpowiedzialnością. To musi być wspólny wysiłek całego świata - powiedział prezydent. Obama nawiązał do swego optymistycznego przesłania wygłoszonego w Stanach Zjednoczonych, że chce być prezydentem-reformatorem i że wierzy w możliwość pozytywnych zmian na całym świecie. - Zmiany są możliwe i Stany Zjednoczone chcą być ich liderem - powiedział. Pod koniec swego wystąpienia wspomniał nawet, że jako pierwszy czarnoskóry prezydent Stanów Zjednoczonych ma szczególne powody, aby być optymistą. - Jako Afroamerykanin wiem, że nie byłoby mnie tutaj, gdyby mój kraj nie dążył zawsze do tego, aby stać się "doskonalszym państwem" - oświadczył, nawiązując do słów ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych. Prezydent wyliczył kroki swojej administracji wychodzące naprzeciw życzeniom światowej opinii publicznej, jak zakaz tortur, zapowiedź zamknięcia więzienia dla podejrzanych o terroryzm w Guantanamo, wyznaczenie terminu wycofania wojsk amerykańskich z Iraku i rozpoczęcie z Rosją rozmów o dalszej redukcji strategicznej broni nuklearnej. Podkreślił jednak konieczność współpracy międzynarodowej w rozwiązywaniu innych problemów. Wypomniał nawet ONZ, że stała się "forum siania niezgody i eksploatowania starych uraz". Wypowiedzi te mogły się odnosić do braku większej pomocy dla Stanów Zjednoczonych w operacji w Afganistanie, a także do ataków na Amerykę w ONZ ze strony niektórych nieprzyjaznych jej krajów. Obama sformułował - jak to określił - trzy podstawy pożądanego ładu światowego mogącego zapewnić pokój i pomyślność: rozbrojenie i nieproliferacja broni masowego rażenia, ochrona środowiska naturalnego i koordynacja globalnej polityki gospodarczej. - Musimy powstrzymać rozprzestrzenianie broni nuklearnej i jeżeli nie będziemy działać w tym kierunku, dojdzie do wyścigu zbrojeń atomowych we wszystkich regionach - powiedział. Zaznaczył, że "szanuje prawa Iranu i Korei Północnej" jako suwerennych krajów, ale, jak podkreślił, muszą one "dotrzymywać swoich zobowiązań" - co było aluzją do ich zbrojeń atomowych. Obama zapowiedział kontynuację wojny w Afganistanie, aby zapobiec tworzeniu tam baz terrorystycznych. - Nie pozwolimy na żadne bezpieczne schronienie dla Al-Kaidy - oświadczył. Mówił też o konflikcie izraelsko-palestyńskim. Podkreślił, że "potrzebny jest większy postęp" w procesie pokojowym między obu stronami. Wezwał Palestyńczyków do "zaprzestania podsycania wrogości wobec Izraela" i zaznaczył, że "Stany Zjednoczone nie akceptują legalności osiedli" żydowskich na ziemiach okupowanych. Tylko apel do Izraela sala nagrodziła owacją. Prezydent potwierdził poparcie Stanów Zjednoczonych dla powstania - jak to określił - zdolnego do życia państwa palestyńskiego i oświadczył, że jego rząd nie ustanie w wysiłkach na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie. - Chociaż będą tu jeszcze porażki, nie będę się wahał w dążeniu do pokoju - oświadczył, co nagrodzono oklaskami. Obama ostrzegł, że zmiany klimatyczne, grożące zdaniem naukowców katastrofalnymi powodziami i suszami, mogą wywołać także dramatyczne skutki społeczne, jak wojny związane z przemieszczaniem się uchodźców. Także w tym kontekście prezydent przypomniał, że polityka Stanów Zjednoczonych zmieniła się, ale Ameryka oczekuje również zmiany od innych. - Minęły czasy, gdy Ameryka ociągała się w sprawie ochrony środowiska - powiedział i podkreślił, że "także mniej zamożne i wolniej rozwijające się kraje muszą zmniejszyć jego zanieczyszczenie". Mówiąc o globalnej gospodarce, zaznaczył, że trzeba pomagać biednym krajom, ale także przekonywać je, aby walczyły u siebie z korupcją. - Mamy moralny i pragmatyczny interes w tym, aby pomagać najbiedniejszym narodom świata, jednak kraje rozwijające się muszą wykorzeniać korupcję, która jest przeszkodą na drodze do pomyślności - powiedział. Część przemówienia Obama poświęcił demokracji i prawom człowieka. Podkreślił, że "demokracja nie może być narzucona z zewnątrz" i że "Ameryka bywała selektywna" w obronie praw człowieka, ale - dodał - "nie zmniejszy to naszej determinacji" w walce o te cele i ideały. Wiele krajów rozwijających się, jak Chiny, uważa promowanie przez Stany Zjednoczone praw człowieka i demokracji na świecie za ingerencję w ich sprawy wewnętrzne, podszytą własnymi, mocarstwowymi interesami, i atakuje Amerykę na forum ONZ. W zakończeniu Obama zwrócił uwagę, że mimo - jak to określił - niedoskonałości Organizacji Narodów Zjednoczonych powinna ona nadal realizować szczytne cele wyznaczone przez jej założycieli 63 lata temu.