"Jako sojusznicy, na przestrzeni wieków, stoimy zjednoczeni z naszymi francuskimi braćmi, aby zapewnić, że sprawiedliwości stało się zadość oraz, że bronimy naszego sposobu życia. Idziemy razem do przodu, wiedząc, że terror nie może się równać z wolnością, ani ideałami, za którymi się opowiadamy" - napisał amerykański prezydent w księdze kondolencyjnej."Vive la France!" ("Niech żyje Francja") - dodał na koniec. Wcześniej, na pokładzie samolotu Air Force One, prezydent przeprowadził telekonferencję ze swoimi doradcami ds. bezpieczeństwa narodowego w związku z wydarzeniami w Paryżu - poinformował Biały Dom. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział dziennikarzom, że według amerykańskich władz nie ma wskazań na konkretne zagrożenie dla Amerykanów związane z atakiem w Paryżu. W środowym ataku na redakcję pisma satyrycznego "Charlie Hebdo" zginęło 12 osób. Trzej zamaskowani napastnicy wdarli się do redakcji i zastrzelili uczestników kolegium redakcyjnego, po czym zbiegli. Po ataku rozpoczęto poszukiwania sprawców, zidentyfikowanych przez policję jako 18-letni Hamyd Mourad oraz bracia Kouachi - 34-letni Said i 32-letni Cherif. Mourad w nocy oddał się w ręce policji; twierdzi, że jest niewinny. W środę prezydent Obama nazwał atak na redakcję tygodnika "tchórzliwym i zbrodniczym". Rozmawiał z prezydentem Francji Francois Hollande'em i zaoferował Francji pomoc.