Dzieci te wysyłane są przez rodziców, przeważnie z tych 3 krajów Ameryki Środkowej, w nadziei, że władze USA nie odeślą ich z powrotem i przyznają im prawo stałego pobytu. Obama wezwał do współpracy przy rozwiązaniu tego problemu nie tylko prezydentów Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru, ale i opozycyjnych Republikanów w Kongresie. "Musimy działać, a nie tylko mówić" - powiedział prezydent. W ostatnim okresie zjawisko nielegalnego napływu dzieci z Ameryki Łacińskiej do USA przybrało nienotowane dotychczas rozmiary. Tylko od października ub. r. na granicy USA z Meksykiem zatrzymano ponad 57 tys. dzieci bez opiekunów, przy czym 3/4 z nich pochodziło z wymienionych 3 krajów. Ocenia się, że do końca września przejętych zostanie dalszych 90 tys. dzieci wysyłanych przez ich rodziców do USA w dążeniu do zapewnienia im lepszego życia niż w ich krajach ojczystych, trapionych przez biedę i wysoką przestępczość. Obama oświadczył prezydentom Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru, że rząd USA współczuje trudnej sytuacji tych dzieci, ale daje jasno do zrozumienia, że wiele z nich nie zakwalifikuje się do otrzymania pomocy humanitarnej i nie uzyska statusu uchodźcy. Będą więc musiały być odesłane do ich ojczystych krajów. "Jesteśmy, co prawda, krajem imigrantów, ale jesteśmy też państwem prawa" - powiedział Obama. Zapowiedział zaostrzenie walki z przemytnikami, którzy "zbijają fortuny na nieszczęściu i desperacji" innych ludzi. Zdaniem prezydenta, zjawisko to jest symptomem wskazującym na słabość obecnego systemu oraz na konieczność głębokiej reformy przepisów imigracyjnych.