- Wciąż oceniamy sytuację na miejscu, wraz z naszymi partnerami międzynarodowymi szukamy najlepszego rozwiązania mającego na celu transformację polityczną w Syrii - powiedział amerykański prezydent.- Ponieważ widzieliśmy dowody dalszego przelewu krwi, potencjalnego wykorzystania broni chemicznej w Syrii, jak powiedziałem, rozpatrzymy wszystkie opcje - dodał Obama. Wcześniej amerykański minister obrony Chuck Hagel powiedział, że Waszyngton nie wyklucza możliwości dozbrajania syryjskich rebeliantów, lecz że ostatecznej decyzji nie podjęto. Trwająca od ponad dwóch lat antyrządowa rebelia w Syrii pochłonęła już życie około 70. tys. ludzi. Konflikt przeistacza się w walki na tle religijnym, w którym sunniccy powstańcy próbują obalić rządy alawickiej mniejszości. Wywiad amerykański ogłosił, że reżim prezydenta Baszara el-Asada najprawdopodobniej użył przeciw rebeliantom paraliżującego gazu sarin. Potwierdziły to inne źródła, m.in. brytyjskie i izraelskie. Poprzednie doniesienia na ten temat, pochodzące od powstańców, były przez USA odrzucane. Rząd USA pomaga powstańcom finansowo i skrycie pośredniczy w dostawach broni dostarczanej im przez kraje arabskie. Sam jednak odmawia wysyłania broni. Wyklucza też interwencję zbrojną w Syrii. Hagel powiedział, że wiadomości o broni chemicznej "nie są wystarczającą podstawą" do takiego kroku.