Barack Obama, który przebywa obecnie na szczycie NATO w Warszawie, jest informowany na bieżąco o sytuacji - oświadczył wcześniej rzecznik Białego Domu, Josh Earnest. Poinformował też, że prezydent USA rozmawiał przez telefon z szefem policji w Dallas Davidem Brownem; i złożył na jego ręce kondolencje dla policji w tym mieście. Konsultował się również z prokurator generalnym USA Lorettą Lynch, która poinformowała go o postępach w śledztwie. Zgodnie decyzją Obamy amerykańskie flagi do 12 lipca zostały opuszczone do połowy masztów przed Białym Domem, budynkami publicznymi, bazami wojskowymi i na okrętach marynarki wojennej. Decyzję tę prezydent USA podjął, aby wyrazić "szacunek dla ofiar ataku" w Dallas w Teksasie, gdzie w czwartek wieczorem zginęło pięciu policjantów, a siedmiu funkcjonariuszy oraz dwóch cywilów zostało rannych. Podczas konferencji prasowej w Warszawie, Obama stanowczo potępił strzelaninę. Podkreślił, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego ataku oraz że Ameryka jest tą tragedią "zszokowana". Do zastrzelenia policjantów doszło w czwartek wieczorem podczas pokojowej manifestacji przeciw brutalności policji w Dallas. Policja w Dallas potwierdziła, że napastnikiem był 25-letni Afroamerykanin Micah Xavier Johnson, szeregowy sił rezerwowych amerykańskiej armii, który służył w Afganistanie od listopada 2013 roku do lipca 2014 roku. Johnson nie był notowany przez służby i nie miał kryminalnej przeszłości - zaznaczono w komunikacie. Demonstrację w Dallas zorganizowano, by zaprotestować przeciwko ostatnim przypadkom zastrzelenia przez białych policjantów dwóch Afroamerykanów, w Baton Rouge w Luizjanie i w St. Paul w Minnesocie. Manifestacje w związku z tymi wydarzeniami odbyły się w czwartek, m.in. na nowojorskim Manhattanie, w Atlancie, Chicago i Filadelfii.