Na konferencji po spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim, prezydent Barack Obama pytany był m.in. o kryzys na Ukrainie i stosunki amerykańsko-rosyjskie. Amerykańscy dziennikarze dopytywali go, czy spotka się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Normandii podczas zaplanowanych na szóstego czerwca obchodów 70. rocznicy lądowania aliantów. - Jesteśmy zainteresowani dobrymi stosunkami z Rosją, nie chcemy Rosji grozić, uznajemy, że Rosja ma prawomocne interesy w związku z tym, co dzieje się wzdłuż jej granic i ma bardzo mocne historyczne powiązania z Ukrainą. Natomiast wierzymy również, że zasady integralności terytorialnej i suwerenność muszą być poszanowane; Rosja naruszyła te zasady i będziemy utrzymywać nasze sankcje związane z nielegalnym przyłączeniem Krymu - mówił Obama. Określił też stosunki rosyjsko-amerykańskie jako stricte biznesowe. Jeśli się spotkamy publicznie... Dodał, że USA są gotowe "narzucić Rosji koszt gospodarczy". - Może on jeszcze wzrosnąć jeżeli będziemy nadal widzieć aktywną destabilizację sytuacji przez Rosję u jednego ze swoich sąsiadów, tak jak to widzimy w ostatnich czasach - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych. Zaznaczył równocześnie, że jego zdaniem "Putin ma prosty wybór" i może użyć swoich wpływów, by zmusić separatystów na Ukrainie do wycofania się. - Może spotkać się z prezydentem elektem Ukrainy uznając prawomocność tych wyborów i przez to wspomagając taki właśnie dialog na granicy rosyjsko-ukraińskiej, który mógłby uspokoić sytuację i zachęcić ludzi do większego uczestnictwa w pełnoprawnym procesie politycznym. To mam zamiar powiedzieć mu, jeśli się spotkamy publicznie, to mówiłem mu już prywatnie - zaznaczył. Prezydent USA powiedział również, że możliwa jest "próba odbudowania części zaufania" pod warunkiem, że Stany Zjednoczone zobaczą w ciągu najbliższych kilku miesięcy "swego rodzaju odpowiedzialne zachowanie ze strony Rosjan". - Myślę, że uczciwe jest powiedzenie, iż odbudowa takiego zaufania zajmie sporo czasu, a w międzyczasie mamy zamiar być w pełni gotowi na jakiekolwiek sytuacje awaryjne, które mogą się pojawić, jeśli pan Putin będzie podążał drogą strategii destabilizacji swoich sąsiadów - niezależnie od tego, czy będzie to Ukraina, czy też którykolwiek z członków NATO, czy np. Mołdawia - mówił Obama. - Chcemy zagwarantować, że będziemy stać ramię w ramię z ludźmi w krajach, którzy chcą wybrać swoje własne przeznaczenie i własny los - dodał. Zaznaczył równocześnie, że nie wierzy w coś takiego, jak sfery wpływów i mimo, że są rządy, których polityka nie podoba się USA, jego administracja nie ma "w zwyczaju obalania rządów czy też finansowania lub dostarczania broni, by je podkopać". "Nie robimy tak, częściowo dlatego, że jesteśmy pewni, iż mamy o wiele lepszy argument i w końcu rządy idące linią polityki agresywnej, skorumpowanej poniosą klęskę. Nie takiego rodzaju rządów chcą ludzie" - dodał Obama. "Najpierw Gruzja, teraz Ukraina. W jakim celu?" Z kolei prezydent Komorowski mówił, że trudno nie zauważyć, że "coś się zmieniło na wschód od granicy Sojuszu Północnoatlantyckiego, że mamy do czynienia ponownie z agresją, z użyciem elementów sił zbrojnych w stosunku do sąsiada". - Parę lat temu była to Gruzja, teraz jest to Ukraina ze szczególnym uwzględnieniem Krymu. Prezydent Putin nie krył tego, że to są elementy sił zbrojnych rosyjskich. To jest fakt, który musimy uwzględnić. Tak samo, jak Rosja nie kryła nigdy, że w ostatnich czterech latach zwiększyła poziom finansowania własnych sił zbrojnych o 100 procent. To my musimy zadawać pytanie dlaczego? W jakim celu? I co to musi oznaczać dla krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego? - mówił Komorowski. Podkreślił, że "wszyscy jesteśmy zainteresowani tym, aby Rosja się modernizowała, aby można było z Rosją modernizującą się robić nie tylko dobre interesy, ale także tworzyć relacje dobrego sąsiedztwa i współpracy w wielu obszarach". - Ale dzisiaj trzeba odpowiedzieć na zaistniałą sytuację, wspierając niepodległość Ukrainy, jej prawo do wyboru drogi prozachodniej, trzeba wspierać także modernizację Ukrainy, bo w moim przekonaniu tędy wiedzie droga do stworzenia mechanizmu i źródła bardzo dobrego, sugestywnego przykładu dla społeczeństwa rosyjskiego. Tak, jak ogromnym, wielkim przykładem był sukces Polski, budowy demokracji, wolnego rynku, zamożności, bezpieczeństwa, co oddziaływało na Ukrainę i w moim przekonaniu było częścią składową marzeń Ukraińców o pójściu tą samą drogą, w kierunku tych samych wartości - oświadczył Komorowski.Dodał, że w jego przekonaniu "sukces Ukrainy, jej demokratyczny, niepodległy charakter, połączony z przezwyciężeniem kryzysu ekonomicznego i politycznego, połączony również z głęboką modernizacją społeczeństwa i państwa ukraińskiego będzie miał ogromny wpływ na kształtowanie postaw społeczeństwa rosyjskiego". - Dzisiaj trudno nie zauważyć, że opinia publiczna rosyjska w stu procentach poparła agresywne działania prezydenta Putina na Krymie. Chodzi o to, aby opinia publiczna rosyjska chciała stanąć po stronie perspektywy modernizacji Rosji, a nie budowy czy odbudowy w nowym kształcie jakiejkolwiek strefy wpływów i jakichkolwiek marzeń o imperium - powiedział Komorowski.