Amerykanie raczej zgadzają się z komentatorami, że republikański kandydat do Białego Domu Mitt Romney wypadł znacznie lepiej od prezydenta podczas środowej debaty. Wydawał się świetnie przygotowany, zręcznie argumentował, był skupiony i mówił z pasją. Atakował, ale bez przesadnej agresji, z kurtuazją, okazując należny respekt prezydentowi. Na jego tle Obama wyglądał na znużonego, zaskoczonego wywodami przeciwnika, zacinał się i nie odpierał zarzutów Romneya ocenianych jako wątpliwe. "Mitt Romney odnalazł w końcu swój głos. Twardo i z widoczną pewnością siebie zaoferował alternatywną wizję gospodarki. (...) Obama tym razem z trudem panował nad sytuacją i sprawiał wrażenie kogoś, kto chciałby być gdzie indziej" - napisał czwartkowy "Washington Post". Według przeprowadzonego natychmiast po debacie sondażu telewizji CNN 67 proc. zarejestrowanych wyborców uznało, że w debacie górą był Romney, a tylko 25 proc. wskazało na prezydenta. Podobny wynik dał sondaż internetowy przeprowadzony przez Google. Z sondażu telewizji CBS przeprowadzonego wśród wyborców, którzy nie zadeklarowali dotąd swych preferencji, wynika, że zdaniem 46 proc. z nich debatę wygrał Romney, a według 22 proc. - Obama. 32 proc. respondentów z tej grupy uznało wynik za remisowy. Zwraca się uwagę, że przewaga Romneya w oczach wyborców była nawet większa niż przewaga Obamy w kampanii w 2008 r. w jego pierwszej telewizyjnej debacie nad ówczesnym kandydatem GOP Johnem McCainem. Po tamtej konfrontacji notowania Obamy (który dopiero kandydował na prezydenta) w sondażach wzrosły o 3 proc. Obecnie przewiduje się podobny wzrost na korzyść Romneya. Obóz republikańskiego kandydata nagłaśnia jego wygraną jako zapowiedź zwycięstwa w wyborach 6 listopada. Niezależni eksperci przestrzegają jednak przed myśleniem, że debata w Denver to przesądziła. Format i tematyka dwóch następnych debat prezydenckich - podkreślają - wydają się sprzyjać Obamie. Kolejna, w Hempstead w stanie Nowy Jork, odbędzie się w formule "town meeting", czyli spotkania z wyborcami, którzy będą zadawać pytania kandydatom (w pozostałych debatach pytają dziennikarze). Ostatnia debata, w Boca Raton na Florydzie, ma być w całości poświęcona polityce zagranicznej, gdzie Obama uważany jest za lepiej poinformowanego i bardziej wiarygodnego niż Romney. Prezydent - uważają eksperci - musi się jednak dużo lepiej do tych debat przygotować. Przypomina się też, że w poprzednich kampaniach kandydaci dopiero ubiegający się o Biały Dom często wypadali w pierwszej debacie lepiej od urzędującego prezydenta, zwłaszcza pogrążonego w kłopotach, a potem i tak przegrywali wybory. Było tak np. w 2004 r., kiedy demokratyczny senator John Kerry wygrał - jak oceniano - pierwszą debatę z ówczesnym prezydentem George'em W. Bushem, ale to ten ostatni zwyciężył w walce o reelekcję. Przed debatą w Denver Obama miał wyraźną przewagę w sondażach nad Romneyem, szczególnie w kluczowych "swing states", czyli stanach pełniących rolę języczka u wagi w wyborach ze względu na wyrównane szanse obu kandydatów. Zdaniem komentatorów nie wiadomo jeszcze, w jakim stopniu pierwsza debata pomoże Romneyowi w tych stanach. W jednym z nich, Ohio, kandydat GOP cieszy się szczególnie silną opinią oderwanego od trosk zwykłych ludzi milionera i jest bardzo niepopularny wśród pracowników tamtejszego przemysłu samochodowego, gdyż krytykował ratowanie go przed bankructwem w czasie kryzysu.