Jak powiedział w poniedziałek Obama, nieprzyjęcie nowego budżetu do końca miesiąca byłoby "wysoce nieodpowiedzialne", bo oznaczałoby, że rząd i agendy federalne po 1 października teoretycznie nie będą mogły funkcjonować.Prezydent oskarżył Republikanów, którzy uzależniają swoją zgodę na uchwalenie budżetu oraz zgodę na podniesienie limitu długu publicznego od uchylenia reformy systemu opieki zdrowotnej, o dążenie do "wywoływania chaosu", tylko po to, by "zdobyć punkty polityczne". - Nie pamiętam, by w przeszłości jakakolwiek grupa, jakakolwiek partia polityczna obiecywała gospodarczy chaos, jeśli nie dostanie w 100 procentach tego, czego chce - powiedział Obama. - Tego nigdy w przeszłości nie było, a to dzieje się teraz - dodał. Prezydent podkreślił, że choć Republikanie bezskutecznie próbowali uchylić Obamacare "około 40 razy" od czasu uchwalenia reformy w 2010 roku, to wciąż próbują "sabotażu". Zastrzegł jednak, że "nie będzie negocjować" z Republikanami w sprawie podniesienia dozwolonego limitu długu publicznego. - Ten kraj zbyt ciężko i długo pracował, by wydobyć się z kryzysu, by teraz niektórzy pochodzący z wyboru reprezentanci tutaj w Waszyngtonie celowo wywoływali kolejny kryzys - powiedział. Obama wystąpił w związku z piątą rocznicą upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers 15 września 2008 roku. Tę datę przyjęto traktować jako początek najgorszego od 70 lat kryzysu finansowego, który pociągnął za sobą recesję i utratę milionów miejsc pracy na świecie. "To był prawdziwy sztorm" - To był prawdziwy sztorm - powiedział Obama, przypominając, że kiedy objął urząd prezydenta "gospodarka kurczyła się o ponad 8 proc. w skali roku", a biznes likwidował "co miesiąc 800 tys. miejsc pracy". Prezydent podkreślał jak wiele - dzięki podjętym przez jego rząd działaniom - udało się osiągnąć, by gospodarka stanęła na nogi. - Od 3,5 roku nasz biznes stworzył 7,5 mln nowych miejsc pracy, bezrobocie maleje, rynek nieruchomości jest w trakcie uzdrawiania, system finansowy jest bezpieczniejszy; eksportujemy więcej produktów amerykańskich niż wcześniej, wytwarzamy więcej odnawialnej energii i wydobywamy więcej gazu ziemnego niż ktokolwiek inny - mówił Obama. Przypomniał też, że deficyt finansów publicznych zmalał o połowę w czasie jego prezydentury. Obama przyznał jednak, że wiele pozostaje do zrobienia, by korzyści z pobudzania gospodarki zaczęli odczuwać zwykli Amerykanie z tzw. klasy średniej. Wskazał, że choć gospodarka rośnie, a biznes się rozwija, to zyski jak dotychczas odczuwa niemal wyłącznie tylko 1 proc. najbogatszych Amerykanów. Średnia pensja prezesa korporacji wzrosła o 40 proc. od 2009 roku, ale przeciętny Amerykanin zarabia mniej niż w 1999 roku. Dlatego, jak tłumaczył Obama, konieczne jest przyjęcie nowego, odpowiedzialnego budżetu, ukierunkowanego na wspieranie prowzrostowych inwestycji, jak projekty infrastrukturalne, czy badania naukowe, co ma służyć trwałemu wzrostowi gospodarki i tworzeniu nowych miejsc pracy. Znacząca część reformy systemu opieki zdrowotnej (Obamacare), uchwalonej przez Kongres z inicjatywy Obamy w 2010 roku, gdy w Izbie Reprezentantów większość mieli Demokraci, ma wejść w życie już 1 października. Republikanie, którzy zdobyli od tego czasu większość w tej Izbie, wciąż nie mogą pogodzić się z tą reformą. By zapobiec jej wejściu w życie niektórzy zagrozili, że nie udzielą zgody na kolejny budżet USA, który też wchodzi w życie 1 października.