"Ponieważ sygnatariusze listu to zdecydowani sojusznicy USA i demokracji, zasługują na wysłuchanie" - pisze dziennik w komentarzu redakcyjnym streszczającym jego główne argumenty. W otwartym liście politycy Europy Środkowo-Wschodniej - m.in. byli prezydenci Polski: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski - wyrażają niepokój, że region jest ignorowany przez administrację Obamy i Waszyngton może pominąć jego interesy w dążeniu do poprawy stosunków z Rosją. Zdaniem gazety, administracja Obamy zdaje sobie sprawę z zagrożeń i wyzwań, jakie łączą się ze staraniami na rzecz porozumienia z Rosją, np. w sprawie tarczy rakietowej. Gazeta zgadza się jednak z konkluzją autorów listu, że USA ryzykują utratę przyjaciół w regionie, jeśli zlekceważą jego interesy w sferze bezpieczeństwa. "Prezydent Obama jasno dał do zrozumienia, że USA nie uznają uprzywilejowanej rosyjskiej strefy wpływów na obszarze byłego ZSRR albo Układu Warszawskiego. Wiceprezydent Biden, który pierwszy przekazał to przesłanie administracji w Monachium w lutym (podczas międzynarodowej Konferencji o Bezpieczeństwie - PAP), prawdopodobnie powtórzy je w czasie swej zbliżającej się wizyty na Ukrainie i w Gruzji" - czytamy w artykule. "Administracja powinna jednak wziąć sobie list do serca - nie jako upomnienie, tylko jako zachętę. Kraje wzywające do umocnienia stosunków z USA, opartych na ideałach wolności, nie są tak liczne, żeby Waszyngton mógł sobie pozwolić na traktowanie ich przyjaźni jako rzecz na zawsze załatwioną" - konkluduje "Washington Post". Tomasz Zalewski