Dyrektor afgańskich służb specjalnych odniósł poważne obrażenia w samobójczym ataku terrorystycznym w Kabulu 5 grudnia. W zamachu rannych zostało również 10 żołnierzy amerykańskich. 20 grudnia Obama odwiedził szpital wojskowy Walter Reed National Military Medical Center w Waszyngtonie, gdzie przebywali ranni żołnierze i Asadullah Chalid. Biały Dom poinformował wtedy tylko o odwiedzeniu przez prezydenta żołnierzy, a nie Chalida. Podały jednak o tym media afgańskie, a zdjęcie Obamy z dyrektorem wywiadu opublikowały portale społecznościowe. Czołowa amerykańska organizacja obrony praw człowieka Human Rights Watch wyraziła oburzenie, że prezydent uczcił w ten sposób szefa wywiadu afgańskiego. Jest on bowiem oskarżony o rozmaite nadużycia, m.in. tortury i handel narkotykami. W liście do prezydenta wysłanym 23 grudnia dyrektor HRW Kenneth Roth nazwał jego wizytę przy łóżku Chalida "poważnym błędem". Zdaniem Rotha odwiedziny rannego Afgańczyka "stworzyły wrażenie, że USA nie troszczą się o jego brutalne postępowanie z więźniami i inne jego nadużycia i korupcję, których ofiarami padali zwykli Afgańczycy" - jak to określił w liście, którego fragmenty wydrukował w środę "Washington Post". Rzecznik Białego Domu Tommy Vietor oświadczył, że odwiedzenie Chalida w szpitalu przez prezydenta "było stosowne". Podkreślił, że szef służb specjalnych i jego zespół "ściśle współpracują z USA w ochronie obywateli afgańskich oraz amerykańskich żołnierzy i cywilów w Afganistanie". Chalid jest od dawna sojusznikiem USA. Mimo wysuwanych przeciw niemu zarzutów, szybko awansował w afgańskiej hierarchii władzy po obaleniu reżimu talibów przez wojska amerykańskie na jesieni 2001 r. Był m.in. gubernatorem prowincji Ghazni i Kandahar, a potem ministrem ds. granicznych i plemiennych. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski