W wywiadzie dla agencji Associated Press Obama, zapytany czy jako prezydent użyłby broni nuklearnej przeciw Al-Kaidzie w Afganistanie lub Pakistanie, odpowiedział: "Myślę, że byłoby poważnym błędem użycie broni atomowej w jakichkolwiek okolicznościach". Po czym dodał: "...gdy w grę wchodzi ludność cywilna". Po chwili jednak oświadczył: "Cofam to. Nie było żadnej dyskusji na temat broni nuklearnej. Nie ma takiego tematu". Jeszcze później, w innym wywiadzie, indagowany, co właściwie miał na myśli, powiedział: "Nikt nie mówi o broni atomowej. To pytanie było trochę wydumane". Komentując wypowiedź Obamy, jego główna rywalka w wyścigu do partyjnej nominacji prezydenckiej senator Hillary Clinton dała do zrozumienia, że ocenia ją bardzo krytycznie. - Prezydenci powinni być bardzo ostrożni w mówieniu o użyciu bądź nieużywaniu broni atomowej. Od czasów zimnej wojny broń ta służyła odstraszaniu, aby utrzymać pokój. Nie sądzę, by jakikolwiek prezydent powinien składać ogólne, kategoryczne oświadczenia o tym czy użyje, czy nie użyje broni nuklarnej - powiedziała. Przedstawiciele rządu USA zawsze celowo dwuznacznie wypowiadali się na temat polityki ewentualnego zastosowania broni atomowej. Inny kandydat do demokratycznej nominacji prezydenckiej, senator Christopher Dodd, bezpośrednio skrtytykował Obamę, wytykając mu brak doświadczenia w polityce międzyarodowej. - W ostatnich dniach oświadczenia senatora Obamy wykazywały jego dezorientację i wprowadzały zamieszanie. Wypowiadał groźby, których nie powinien czynić i niemądre kategoryczne stwierdzenia o możliwości użycia wojsk - powiedział Dodd. Kilka dni temu Obama powiedział, że jako prezydent wysłałby wojska amerykańskie do Pakistanu do walki z Al-Kaidą. Wcześniej jeszcze wyraził gotowość spotkania się bez warunków wstępnych, w pierwszym roku swej prezydentury, z przywódcami Kuby, Wenezueli, Iranu i Korei Północnej. Są to reżimy prowadzące wojowniczo antyamerykańską politykę.