W sondażu przeprowadzonym przez ośrodek badani opinii Rasmussen Report, już mniej niż połowa Amerykanów (49 procent) aprobuje sposób pełnienia urzędu przez Obamę. 51 procent wyraża dezaprobatę. Na początku kadencji prezydent miał ponad 65- procentowe poparcie. Do 50 procent spadły również notowania Obamy według mniej znanego sondażu Uniwersytetu Quinnipiac. Obserwatorzy zwracają jednak uwagę, że w sondażu Rasmussen Report, Obama zawsze uzyskuje gorszy wynik niż w innych badaniach opinii. Według sondażu ośrodka Ipsos poparcie dla prezydenta utrzymuje się na poziomie 58 procent. W sondażu prestiżowego Instytutu Gallupa ocena Obamy jest nawet ostatnio wyższa niż w zeszłym tygodniu - aprobata dla jego prezydentury wzrosła z 52 w zeszłym tygodniu do 56 procent. Wszystko to - jak zauważa analityk telewizji CBS News - podważa nieco wiarygodność badań poparcia prezydenta. Wyniki sondaży zależą bowiem w znacznym stopniu od rodzaju zadawanych pytań, a nawet od sposobu ich formułowania. Z drugiej strony, Obama jest ostatnio niewątpliwie bardziej krytykowany przez media niż na początku rządów. O ile przez długi czas atakowały go niemal wyłącznie konserwatywne gazety i stacje telewizyjne, jak Fox News, to obecnie nie brak krytycznych komentarzy także w mediach dotychczas mu zdecydowanie przychylnych, jak "Washington Post" i brytyjski "The Economist". Szczególne zastrzeżenia krytyków budzi sposób przygotowania reformy ochrony zdrowia. Prezydentowi zarzuca się, że projekt reformy nie przewiduje dostatecznej redukcji kosztów medycznych, co jest jednym z głównych celów reformy. Plan zapowiada nawet zwiększone, ogromne wydatki rządowe, które mogą jeszcze bardziej pogłębić deficyt budżetu. Komentatorzy mają do Obamy pretensję, że opracowanie planu reformy scedował niemal całkowicie na Kongres, gdzie zwykle unika się bolesnych i niepopularnych posunięć politycznych - a takich będzie wymagało zreformowanie "chorego" w USA systemu ochrony zdrowia. Zdaniem krytyków prezydent powinien znowu przejąć inicjatywę i wykazując siłę przywódczą ograniczyć tendencję Kongresu do niebezpiecznego powiększania deficytu przez marnotrawione wydatki.