Kampania obu polityków koncentruje się przeważnie na gospodarce. W środę w Ohio i w czwartek na Florydzie Obama zarzucił swemu republikańskiemu przeciwnikowi, że na realizacji jego planu podatkowego skorzystaliby jedynie najzamożniejsi Amerykanie, natomiast biedniejsi musieliby płacić większe podatki. Ripostując prezydentowi na Florydzie, Romney przypomniał, że mimo jego obietnic bezrobocie jest w tym stanie nadal wysokie, wzrost gospodarki powolny, a rosnący deficyt budżetowy zagraża zadłużeniem USA na długie lata. Batalia toczy się także w eterze, gdzie sztaby obu kandydatów opublikowały setki ogłoszeń przedwyborczych. Obama i Romney wydali na nie rekordowe kwoty, niespotykane w poprzednich kampaniach. W jednym ze spotów, nadawanym w najważniejszych stanach, Obama zwrócił uwagę, że Romney mimo swego ogromnego majątku płaci w podatkach mniejszą część swoich dochodów niż wielu znacznie uboższych Amerykanów. Prezydent powołał się na raport niezależnej organizacji Tax Policy Center. Kierownictwo kampanii Romneya kwestionuje jednak te zarzuty. W większości tzw. swing states - jak określa się stany, w których szanse obu kandydatów wydają się mniej więcej równe, jak Ohio i Floryda - prowadzi w sondażach Obama.