Zapytany, czy prezydent Egiptu Hosni Mubarak poda się do dymisji, Barack Obama powiedział, że tylko Mubarak wie, co zrobi, ale jasne jest - podkreślił amerykański przywódca - że Egipcjanie chcą wolności oraz wolnych i demokratycznych wyborów. Barack Obama jest przekonany, że nowy, reprezentatywny już rząd Egiptu będzie partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Wyraził także przekonanie, że radykalne Bractwo Muzułmańskie jest tylko jedną z kilku sił politycznych w Egipcie i wcale, jeśli chodzi o społeczne poparcie, nie tą najpotężniejszą, ale - jak przyznał - świetnie zorganizowaną i antyamerykańską. Poza enklawą, jaką stał się plac Tahrir w Kairze, życie w Egipcie powraca do normy. W niedzielę w stolicy - po ponad tygodniu przerwy - ponownie otwarto banki. Tłoczyli się przed nimi ludzie, którzy obawiali się, że państwo może ograniczyć im wypłaty oszczędności. Tworzono listy kolejkowe, aby usprawnić dostęp do kas. Otwarto także niektóre sklepy oraz restauracje. W 20-milionowym mieście, pierwszy raz od 13 dni tworzyły się w niedzielę korki. Na ulice powróciła policja, która zniknęła po krwawych zamieszkach, w których według ONZ zginęło ok. 300 osób.