- Jak mówiłem już wczoraj, każdy dzień wycieku to gwałt na mieszkańcach wybrzeża zatoki i bogactwach naturalnych, które należą do nas wszystkich - oświadczył. Białemu Domowi zarzucano, że nie dość szybko i zdecydowanie odpowiedział na kryzys. Koncern British Petroleum (BP) poinformował wcześniej, że porażką zakończyła się najnowsza próba zahamowania katastrofalnego wycieku. - Po trzech dniach bezustannych starań nie byliśmy w stanie zatamować wycieku - oświadczył na konferencji prasowej menedżer firmy Doug Suttles. Dodał, że koncern zamierza zastosować teraz inną metodę. Zakończona porażką próba zatamowania wycieku metodą "top kill" zakładała wpompowanie mułu (ściślej: gliny zmieszanej z chemikaliami), który miał powstrzymać wyciek w rejonie głowicy przeciwerupcyjnej, a następnie - zatkanie uszkodzonego szybu cementem. Wykorzystano ponad 4,5 miliona litrów specjalnego mułu. Metodę tę stosowano już wcześniej, ale nigdy na tak znacznej głębokości, jak w wypadku wycieku w zatoce - 1,5 km pod powierzchnią wody. Ropa wyciekająca od ponad miesiąca tworzy w Zatoce Meksykańskiej plamę, która powoduje spustoszenia ekologiczne. Dotarła już do wybrzeży stanu Luizjana, niszcząc miejscową faunę. Giną ptaki wodne, a władze zamykają kolejne tereny połowu ryb. Walka z wyciekiem wcześniej polegała na próbach rozcieńczania plamy ropy za pomocą dyspergentów rozpylanych z samolotów. Planuje się też wypalanie ropy. W piątek Obama przerwał wakacje, które wraz z rodziną spędza w Chicago, i udał się z drugą wizytą na wybrzeże Zatoki Meksykańskiej, gdzie m.in. kontrolował ochronne bariery na plaży.