- To nie jest czas na ideologię. To czas na zdrowy rozsądek i politykę pragmatyzmu. Testem jakiejś idei nie powinno być to, czy jest liberalna (progresywna w amerykańskim języku politycznym), czy konserwatywna, republikańska czy demokratyczna. Jej sprawdzianem powinno być to, czy pomaga amerykańskiemu narodowi" - powiedział Obama w piątek w przemówieniu w Chillicothe w stanie Ohio. Było to nawiązanie do słów prezydenta Franklina Delano Roosevelta, który w czasie Wielkiego Kryzysu na początku lat 30. wzywał w ten sposób do śmiałych eksperymentów w polityce ekonomicznej, przede wszystkim znacznej interwencji państwa w gospodarkę. Znalazło to wyraz w jego polityce New Dealu (Nowego Ładu). W innym wystąpieniu w Ohio demokratyczny kandydat skrytykował swego republikańskiego konkurenta Johna McCaina za to, że nieustannie go atakuje. Powiedział, że McCain "podsyca gniew i podziały". Kandydat Republikanów w tym czasie prowadził kampanię w Wisconsin, gdzie kontynuował ofensywę przeciw Obamie. Jak poprzednio, przedstawiał go jako niedoświadczonego polityka bez żadnego dorobku legislacyjnego. Republikańska kandydatka na wiceprezydenta Sarah Palin od wielu dni wytyka także Obamie domniemane bliskie powiązania z radykalnym lewicowcem Williamem Ayersem, w młodości terrorystą. Obama potępił jego poglądy. W czasie, gdy Ayers podkładał bomby - w latach 60. - Obama był małym dzieckiem (ma 47 lat). W Columbus w Ohio Obama znowu mówił o kryzysie i nawoływał do spokoju. - Nie czas teraz na panikę. Teraz jest czas na zdecydowanie i solidne przywództwo. Możemy sprostać temu momentowi, zebrać się razem i przywrócić zaufanie do amerykańskiej gospodarki - powiedział. - Yes, we can! (tak, możemy) - odpowiedziało mu skandowanie tłumu. Obama prowadzi w sondażach z McCainem, ale wciąż z przewagą jednocyfrową, około 5-7 punktów procentowych. Zyskuje jednak w większości kluczowych "swing states", gdzie zdecyduje się wynik wyborów.