Z informacji podawanych przez francuskie media wynika, że znów chodziło o samolot lecący z Rio de Janeiro do Paryża, który znalazł się w strefie silnych turbulencji nad Atlantykiem. Ponownie czujniki prędkości zaczęły źle funkcjonować, pilot automatyczny sam się wyłączył. Maszyna zaczęła nagle tracić prędkość. Pilotom w ostatniej chwili udało się jednak odzyskać panowanie nad samolotem. Według załogi, jeżeli prędkość samolotu spadłaby jeszcze o 5 kilometrów na godzinę, to maszyna runęłyby do Atlantyku. Media alarmują, że wymiana - po pamiętnej katastrofie sprzed dwóch lat - czujników prędkości we wszystkich airbusach Air France na nowsze nie pomogła. Według komentatorów może to dowodzić, iż prawdziwa przyczyna tragedii ciągle nie została ustalona.