Dowódca sił międzynarodowych w Afganistanie, amerykański generał Campbell miał wyrazić taką opinię w prywatnej rozmowie, której treść przekazano nowojorskiemu dziennikowi. Chodzi o zasady postępowania w przypadku ataku z użyciem amerykańskiego lotnictwa w Afganistanie. Jest ono dopuszczalne, gdy zachodzi konieczność eliminacji terrorystów, ochrony amerykańskich żołnierzy i wsparcia oddziałów afgańskich. Tymczasem uderzenie na szpital "nie mieści się prawdopodobnie w żadnej z tych trzech kategorii" - uważa generał. Dodatkowo - wynika ze słów generała - amerykańskie siły, które dokonały nalotów, "nie widziały celu" wskazanego im przez afgańskie wojsko. W sobotnim ataku na prowadzony przez organizację charytatywną Lekarze bez Granic (MSF) szpital w Kunduzie, na północy Afganistanu, zginęły 22 osoby. Przedstawiciele MSF zażądali powołania międzynarodowej komisji humanitarnej dla przeprowadzenia śledztwa w sprawie tego incydentu, który określają jako zbrodnię wojenną. Campbell zaznaczył we wtorek przed komisją sił zbrojnych Senatu USA, że walczącym o odzyskanie Kunduzu z rąk talibów siłom afgańskim udzielono wsparcia lotniczego na ich własne żądanie. Poinformował również o zleceniu podległym mu wojskom przeprowadzenia dogłębnego szkolenia, służącego przeglądowi uprawnień dowódczych i reguł postępowania, by zapobiec na przyszłość podobnym incydentom jak ten w Kunduzie. Campbell zapewnił, że prowadzone przez ministerstwo obrony USA śledztwo będzie "otwarte i przejrzyste", a przesłuchani zostaną wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób byli związani z atakiem, także personel Lekarzy bez Granic. Minister obrony USA Ash Carter wyraził we wtorek ubolewanie z powodu sobotniego amerykańskiego ataku.