Przypomnijmy, że na dwa dni przed wyborami prezydenckimi we Francji hakerzy ujawnili dziewięć gigabajtów maili z serwerów sztabu Emmanuela Macrona. Jednak sprawa MacronLeaks nie wpłynęła na wynik wyborów. "New York Times" opisuje, jak informatycy Macrona przechytrzyli hakerów. Eksperci Macrona zostawiali na swoich serwerach fałszywe tropy - zakładali fikcyjne konta, umieszczali tam fikcyjne dokumenty. Wszystko po to, by spowolnić hakerów, by weryfikacja tych materiałów utrudniła im zadanie. Sfrustrowani hakerzy, mając świadomość zbliżającego się terminu wyborów, sami zaczęli fabrykować materiały np. rzekome zamawianie narkotyków na adres Zgromadzenia Narodowego okazało się fałszywką. Z kolei autentyczne maile, które udało się wykraść, nie zawierały wielkich sensacji. Mogliśmy przeczytać o zmaganiach jednego ze sztabowców z zepsutym samochodem, była też reprymenda z powodu braku faktury za... kawę. Kim byli hakerzy? Jak podaje "NYT" tropy wskazują na rosyjską grupę APT28, powiązaną z kremlowskimi służbami specjalnymi. Sztab Macrona ostrzega teraz kandydatów z innych państw, że po doświadczeniu francuskim hakerzy z pewnością udoskonalą swoje metody.