Firma SpaceX zwolniła w miniony czwartek pracowników, którzy wzięli udział w tworzeniu i rozpowszechnieniu listu otwartego, w którym skrytykowano działania dyrektora generalnego Elona Muska - pisze "The New York Times", powołując się na trzech pracowników znających kulisy sprawy. Pracownicy zwrócili się do kierownictwa z prośbą o interwencję i odcięcie się od prywatnych poglądów Elona Muska, które - jak pisali - są dla nich "częstym źródłem zażenowania". Chodzi głownie o działalność na Twitterze. List został opublikowany w komunikatorze, z którego korzystają tysiące osób zatrudnionych w SpaceX. SpaceX reaguje błyskawicznie i... zwalnia autorów listu Reakcja względem pracowników była błyskawiczna, bo - jak opisuje "NYT" - list, w którym potępiono działalność Muska, zaczęto rozpowszechniać w środę. Pierwszych pracowników zwolniono już do czwartkowego przedpołudnia. "List i to, co się w związku z nim wydarzyło, spowodował, że pracownicy poczuli się nieswojo, źle, a nawet zastraszani, ponieważ zmuszano ich do podpisania się pod czymś, co nie odzwierciadlało ich poglądów" - uzasadniała decyzję Gwynne Shotwell, dyrektor ds. operacyjnych firmy SpaceX w piśmie do "NYT". Dodała, że przed firmą stoją liczne wyzwania, w związku z którymi "nadmierny aktywizm nie jest potrzebny". Stwierdziła, że decyzja o zwolnieniu została podjęta po przeprowadzeniu przez kierownictwo wewnętrznego dochodzenia. Musk i oskarżenia o molestowanie Niektóre wypowiedzi i zachowania Elona Muska budzą kontrowersje. Na początku czerwca miliarder skrytykował pracowników Tesli, pracujących zdalnie. Zapowiedział też, że zwolni część załogi. Z kolei w maju "Business Insider" pisał, że w 2018 roku firma SpaceX miała zapłacił ćwierć miliona dolarów w ramach ugody stewardessie SpaceX. Kobieta oskarżała Muska o molestowanie seksualne, twierdząc, że miał się przed nią obnażać i oferować kupno konia w zamian za masaż erotyczny. "Mam wyzwanie dla tej kłamczuchy, która twierdzi, że jej znajoma widziała mnie "obnażonego": opisz tylko jedną rzecz, cokolwiek (blizny, tatuaże, ...), co nie jest znane opinii publicznej. Nie będzie w stanie tego zrobić, bo to się nigdy nie wydarzyło" - tak zarzuty skomentował na Twitterze Musk. Potem w wywiadzie dla "Business Insider" stwierdził: "Jeśli byłbym skłonny do molestowania seksualnego, to jest mało prawdopodobne, że wyszłoby to na jaw po raz pierwszy w całej mojej 30-letniej karierze". Rewelacje gazety Musk określił mianem nagonki. Twierdził, że wiążą się one z próbą przejęcia Twittera, którą wstrzymał. Elon Musk a zakup Twittera Uznawany za jednego z najbogatszych ludzi świata Elon Musk, zawarł wstępną umowę przejęcia Twittera, opiewającą na 44 mld dolarów. Na początku czerwca zagroził jednak, że wycofa się z transakcji, ponieważ nie ma wystarczających informacji o liczbie fałszywych użytkowników serwisu. Zdaniem komentatorów, groźba wycofania się może być manewrem Muska, mającym na celu obniżenie ceny Twittera, lub zrezygnowanie z jego kupna bez wypłacania przewidzianej w umowie wstępnej kary. Ponadto, miliarder nie ma prawa domagać się od Twittera zmodyfikowania metody liczenia takich kont, jeżeli ta, którą serwis stosował dotychczas, była wystarczająca, by składać na jej podstawie raporty SEC, tj. amerykańskiej komisji papierów wartościowych. Musk musiałby zapłacić 1 mld dol., gdyby rzeczywiście wycofał się z umowy ze względów, które nie zostały w niej przewidziane.