Dziennik komentuje dziś, że zarówno radykalny Hamas, jak i Netanjahu desperacko potrzebowali politycznego sukcesu po tym, jak Abbas znalazł się w centrum zainteresowania, składając we wrześniu w ONZ wniosek o uznanie członkostwa Palestyny. Aby doprowadzić do porozumienia w sprawie uwolnienia izraelskiego sierżanta Gilada Szalita z rąk Hamasu, w zamian za ponad 1000 palestyńskich bojowników, Netanjahu "znalazł się w ideologicznej pułapce". Zaledwie pięć miesięcy temu sam chciał wstrzymać przekazywanie władzom Autonomii Palestyńskiej wpływów z podatków i wzywał USA do zamrożenia pomocy, ponieważ Abbas usiłował utworzyć rząd jedności narodowej z kontrolującym Strefę Gazy Hamasem - przypomina nowojorski dziennik. W związku z tym gazeta stawia pytanie: "Jeśli Netanjahu może negocjować z Hamasem, który ostrzeliwuje Izrael rakietami, odmawia uznania jego istnienia, a we wtorek wzywał do brania kolejnych izraelskich zakładników, to dlaczego nie może podjąć poważnych negocjacji z władzami Autonomii Palestyńskiej, od których zależy pokój na Zachodnim Brzegu?". Izraelski premier był "dość twardy, by przeciwstawić się pogrążonym w żałobie rodzinom Izraelczyków, zabitych przez palestyńskich więźniów, których właśnie uwolnił" w zamian za izraelskiego żołnierza - komentuje "NYT". "Dlaczego nie może zwrócić się z równie płomiennym apelem o zaprzestanie izraelskiego osadnictwa w imię bezpieczeństwa Izraela?" - pyta gazeta. Zamrożenie osadnictwa jest warunkiem Palestyńczyków dla wznowienia rozmów pokojowych z Izraelem. Dziennik konkluduje, że Netanjahu udowodnił we wtorek, że problemem nie jest to, że nie uznaje kompromisów i nie potrafi podejmować trudnych decyzji. "Problemem jest, że nie chce tego czynić. A to nie sprawi, że Izrael będzie bezpieczniejszy" - zauważa "New York Times".