"Maraton to jedno z najbardziej jednoczących ludzi wydarzeń sportowych. Mieszkańcy miasta, którzy przychodzą, by dodawać otuchy tysiącom biegaczy tak naprawdę nie wiedzą, czy też nie dbają o to, kto wygrywa. Publiczność przychodzi, by uhonorować biegaczy z całego świata, tak jak w Bostonie od 1897 roku. Kraj, czy miejsce pochodzenia zawodników liczą się znacznie mniej niż ich wytrzymałość" - pisze w artykule redakcyjnym nowojorski dziennik. W poniedziałek podczas 117. edycji maratonu bostońskiego doszło do dwóch eksplozji. "Było jasne, że jest to (...) kolejne wspólne działanie, którego celem było zabicie lub okaleczenie niewinnych Amerykanów tylko dlatego, że zgromadzili się w tym narażonym (na atak) miejscu, w dniu, gdy nikt nie myśli o terroryzmie" - pisze "NYT". Zginęły co najmniej trzy osoby, w tym ośmioletnie dziecko, są też dziesiątki rannych, wielu bardzo poważnie - przypomina gazeta. "Zajmie trochę czasu, zanim przedstawiciele władz ustalą, jaka wroga ideologia stoi za tymi atakami" - przyznaje dziennik. "Zwykła radość z biegu na 26,2 mili (42 km) została zniszczona w poniedziałek. Ale maraton wróci za rok, bez względu na to, jakich potrzeba środków bezpieczeństwa, a tłum musi krzyczeć dwa razy głośniej. Żaden akt terroryzmu nie jest wystarczająco silny, by złamać tradycję, która należy do amerykańskiej historii" - zapewnia "NYT".