Przed turecką inwazją na zamieszkaną głównie przez Kurdów syryjską Rożawę Erdogan powiedział, że nie może zaakceptować restrykcji Zachodu, które blokują jego krajowi dostęp do bomby nuklearnej - przypominają publicyści "NYT" David E. Sanger oraz William J. Broad. Nie był to pierwszy raz, kiedy Erdogan mówił o wyłamaniu się z postanowień układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT). W ocenie publicystów "nikt nie jest całkowicie pewien jego prawdziwych intencji". "Turecki autokrata to mistrz wyprowadzania z równowagi swoich sojuszników i przeciwników, co prezydent USA Donald Trump odkrył w minionych dwóch tygodniach" - wskazują. "Groźby Erdogana nabierają nowego znaczenia" po rozpoczęciu ofensywy wojskowej w północno-wschodniej Syrii, gdzie "zaryzykował i wygrał zakład o to, że może przeprowadzić militarną napaść na Syrię i ujdzie mu to na sucho" - piszą. "Jeśli USA nie są w stanie powstrzymać tureckiego przywódcy przed rozgromieniem swoich kurdyjskich sojuszników, to jak mogą powstrzymać go od uzyskania broni nuklearnej czy podążaniem ścieżką Iranu i gromadzenia technologii do tego potrzebnej?" - zastanawiają się autorzy. Turcja ma już cywilny program nuklearny Turcja ma własny program nuklearny, władze w Ankarze deklarują jednak, że przeznaczony jest on jedynie do celów cywilnych. Obok tureckich magazynów uranu oraz reaktorów badawczych autorzy artykułu zwracają jednak uwagę na powiązania Ankary z "najsłynniejszym na świecie handlarzem na czarnym rynku" Abdulem Kaderem Khanem. Zdaniem ekspertów mało prawdopodobne jest, by Erdogan uzyskał broń atomową w tajemnicy. Potrzeba też lat, by Turcja skonstruowała bombę jądrową własnymi siłami. "Jakiekolwiek publiczne działania, by starać się o nią, sprowokowałoby nowy kryzys - Turcja stałaby się pierwszym państwem członkowskim NATO, które wyłamałoby się z traktatu (NPT) i samodzielnie uzbroiło się" w broń nuklearną - czytamy w "NYT". Sanger i Broad wskazują też inny drażliwy element w relacjach Waszyngtonu i Ankary - około 50 amerykańskich głowic nuklearnych w bazie wojskowej Incirlik w Turcji. USA do niedawna nigdy oficjalnie nie potwierdziły, że broń znajduje się w tej lokalizacji. W środę Trump stwierdził jednak, że Amerykanie "są pewni" i "mają tam bardzo mocną bazę lotniczą". W przypadku pogorszenia się relacji amerykańsko-tureckich Amerykanie mogą nie mieć zapewnionego pewnego dostępu do bazy - ostrzegają publicyści "NYT". Tajny plan ewakuacji amerykańskich głowic Po nieudanej próbie dokonania puczu wojskowego w Turcji w 2016 roku ówczesna administracja prezydenta USA Baracka Obamy "po cichu opracowała obszerny plan awaryjny dotyczący wycofania broni z Incirlik" - przypominają. "Nigdy nie wprowadzono go w życie, częściowo z powodu obaw", że pogorszyłoby to relacje między państwami i "być może dało Erdoganowi pretekst do stworzenia własnego arsenału". Autorzy konkludują, że w rozwijaniu programu nuklearnego Turcja znalazła partnera - prezydenta Rosji Władimira Putina. W kwietniu 2018 roku rosyjski przywódca odwiedził to państwo, by oficjalne rozpocząć budowę elektrowni jądrowej; wartość projektu to 20 mld USD. Zdaniem publicystów "NYT" pobudki Kremla są częściowo finansowe, ale budowa elektrowni dodatkowo "umieszcza państwo NATO częściowo w rosyjskim obozie".