Gdyby jednak zalecenia tych reformatorskich konserwatystów dotyczące zmian programu partii zostały wcielone w życie "oznaczałoby to nie tylko zerwanie ze starą republikańską ortodoksją (...), ale też stanowiło kontrę wobec stanowiska Trumpa w odniesieniu do wolnego handlu i imigracji" - pisze nowojorski dziennik.Ten ruch w obrębie Partii Republikańskiej (GOP) wychodzi z założenia, że oddaliła się ona od swej szerokiej bazy, jaką stanowią biali, niezamożni Amerykanie bez wyższego wykształcenia; ta właśnie grupa poparła w wyborach populistyczne hasła Trumpa i odrzuciła kandydatów republikańskiego establishmentu - wyjaśnia "NYT". Z najnowszego sondażu dla "Wall Street Journal" i NBC NEWS wynika, że Hillary Clinton ma przewagę nad Trumpem, ale wśród białych niewykształconych Amerykanów to on wyprzedza kandydatkę Demokratów o 13 pkt. procentowych, a wśród mężczyzn należących do tej grupy - o 21 pkt. procentowych. Wstrząs dla partii Konserwatywni reformatorzy uważają, że kariera Trumpa jest tak wielkim wstrząsem dla partii, że niezależnie od tego, czy kontrowersyjny miliarder wygra wybory, czy też nie, przebieg tegorocznej kampanii wyborczej zmusi GOP do refleksji i zmodernizowania programu - tłumaczy dziennik. Aby zadbać o interesy biedniejszych wyborców, frakcja reformatorów chce odejść do fundamentalnego założenia polityki Republikanów, czyli systemu podatkowego faworyzującego ludzi bogatych. Reformatorzy nie godzą się na obniżanie stawek podatkowych dla najlepiej zarabiających. Chcą za to wprowadzenia ulg dla pracowników o niskich bądź średnich dochodach. Reformatorzy - w odróżnieniu od Trumpa - są zwolennikami międzynarodowych traktatów o wolnym handlu. Wykluczają też sprywatyzowanie systemów ubezpieczeń zdrowotnych i społecznych, i co więcej - opowiadają się za zachowaniem reformy powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych wprowadzonej przez Baracka Obamę i znanej jako Obamacare - wylicza "NYT". Frakcja reformatorów jest ponadto absolutnie przeciwna masowym deportacjom imigrantów, natomiast chce ograniczyć legalną imigrację osób niewykwalifikowanych - kontynuuje dziennik. Partia "1 procenta" Republikański senator Mike Lee mówi "NYT", że Partia Republikańska zbyt długo była "partią Wall Street i partią najbogatszego 1 procenta" Amerykanów. Teraz widoczne stało się, że biedniejsi zwolennicy Republikanów, głosując na Trumpa, głosują przeciw kandydatom tak identyfikującej się partii, a to sprawia, że "jej zmodyfikowanie jest rzeczą bardzo pilną i bardzo ważną" - dodaje Lee. "NYT" zastrzega, że znakomita większość konserwatystów reformatorów jest zdecydowanie przeciwna kandydaturze Trumpa, ale oddaje mu sprawiedliwość w jednej kwestii: "zaangażował i wciągnął w rozmowę o gospodarce wyborców z klasy pracującej". Reihan Salam, redaktor naczelny konserwatywnego magazynu "National Review", uważa, że "fenomen Trumpa otworzył ludzi na debatę, sprawił (...), że elity partyjne są teraz bardziej skłonne słuchać". Salam i Ross Douthat są autorami książki "Grand New Party" (Nowa Wielka Partia; tytuł jest odniesieniem do tradycyjnej nazwy Republikanów: Stara Wielka Partia - Grand Old Party, GOP), która prezentuje poglądy konserwatystów reformatorów, i nawołują GOP do odzyskania swej szerokiej bazy wśród biedniejszych Amerykanów - wyjaśnia nowojorski dziennik. Frakcja reformatorska już ma swoich krytyków; najgłośniejszym z nich stał się ultrakonserwatywny prezenter radiowy Ruch Limbaugh, który - jak pisze "NYT" - "potępił jej idee jako powrót do umiarkowanego republikanizmu albo kapitulację wobec socjalizmu".