Zwłoki rozpoznano na zdjęciach dostarczonych przez podwodną kamerę. Dzięki temu nurkowie, którzy zeszli pod wodę dziś przed południem, błyskawicznie odnaleźli ciało. Być może jeszcze dzisiaj przeszukają dalsze pomieszczenia statku. Tymczasem przedstawiciele niemieckiego armatora kontenerowca "Werder Bremen" ostro skrytykowali dwóch marynarzy z duńskiej "Martiny", którzy przeżyli katastrofę. Twierdzili oni, że Niemcy nie udzielili pomocy załodze tonącego chemikaliowca. - Jestem ciężko zawiedziony wypowiedziami polskich marynarzy. Nasza załoga zrobiła wszystko, co w danej sytuacji można było zrobić - powiedział Nils Stolberg, rzecznik armatora "Werder Bremen". Kapitan statku wysłał natychmiast sygnał SOS, a po dziesięciu minutach spuścił na wodę szalupę ratunkową. Niemcy twierdzą też, że winę za kolizję statków ponoszą właściciele duńskiej "Martiny" pływającej pod banderą Liberii. Ich zdaniem 30-letni statek był w fatalnym stanie technicznym, a do zderzenia doszło z powodu awarii steru na chemikaliowcu.