Władze Norwegii obawiają się, że słabo zaludnione północne miasteczka nie poradzą sobie z napływem przybyszów. Jednym z nich jest oddalone o 2 tys. kilometrów od Oslo miasto Storskog. Leży ono zaledwie 200 km od rosyjskiego Murmańska. W ubiegłym roku granicę norwesko-rosyjską przekroczyło tam zaledwie 10 osób. W tym roku policja spodziewa się tysiąca. Tylko w ubiegłym tygodniu granicę rosyjsko-norweską przekroczyło w tym miejscu 257 ludzi. To pięć razy więcej niż miesiąc temu. Miejscowa policja przyznaje, że nie jest przygotowana na takie działania. Imigranci i uchodźcy twierdzą, że to dużo bezpieczniejsza droga niż przeprawa przez Morze Śródziemne czy przez Turcję. W Rosji natomiast pojawiają się ludzie, którzy próbują na desperacji uciekinierów zarobić. Uchodźcy ostatni odcinek do granicy pokonują na rowerze, a więc ich ceny po stronie rosyjskiej wzrosły kilkukrotnie. Za przejazd taksówką z Murmańska do granicy trzeba teraz zapłacić pięćdziesięciokrotnie więcej niż wcześniej.