Prezydent Bułgarii Rumen Radew zwołał w poniedziałek naradę, poświęconą stosunkom ze Skopje. To efekt fiaska ostatniego spotkania komisji ds. wspólnej historii, na którym Macedonia Płn. odmówiła ustępstw w sprawie swego - według Sofii - nacjonalistycznego stanowiska. Chodzi m.in. o napisy na pomnikach, treść podręczników do historii, bohaterów walczących o niezależność Macedonii i uważanych za "swoich" przez obydwa kraje. Stanowisko Skopie było na tyle nieprzejednane, że wicepremier i szef resortu obrony Bułgarii Krasimir Karakaczanow, lider nacjonalistycznej partii WMRO, zagroził zerwaniem rządzącej koalicji w razie ustępstw wobec Skopje. "Członkostwo Macedonii Płn. w UE nie może odbyć się kosztem Bułgarii i zniekształcenia historii, dlatego nasze poparcie dla rozpoczęcia negocjacji nie jest bezwarunkowe" - podkreślił po konsultacjach premier Bojko Borisow. Jego zdaniem Skopje kontynuuje "bratobójczą wojnę propagandową w stosunku do Bułgarii". Uzgodnienie wspólnego stanowiska w sprawie historii i treści podręczników w Macedonii Płn. jest "obowiązkowym warunkiem dla naszego poparcia" - podkreślił. "Należy określić czerwone linie, które gwarantowałyby, że Macedonia Płn. nie wejdzie do UE kosztem bułgarskiej historii i tożsamości, a opracowanie (ze strony Skopje) konstruktywnego stanowiska będzie korzystne dla całej Unii Europejskiej, gdyż przyczyni się do uniknięcia dodatkowych problemów między sąsiednimi państwami" - stwierdził ze swojej strony prezydent Radew. Przypomniał, że Bułgaria była pierwszym krajem, który w 1992 r. uznał niepodległość Macedonii, a w ostatnich latach popierała dążenie tego kraju do członkostwa w NATO i UE. Jego zdaniem były nadzieje, że po podpisaniu międzypaństwowego traktatu w 2017 r. problemy ze wspólną historią zostaną stopniowo rozwiązane. Zgodnie z decyzją z poniedziałkowego spotkania, w którym uczestniczyli przedstawiciele parlamentu i partii politycznych, rząd powinien w ciągu tygodnia opracować stanowisko w sprawie rozpoczęcia negocjacji Macedonii Płn. z UE. Sprawa będzie rozpatrzona na szczycie unijnym 17 października. "Historia może nas tylko zbliżać" Od 2009 r. Bułgaria domagała się podpisania z Macedonią układu o stosunkach dobrosąsiedzkich na podstawie deklaracji z 1999 r., w której oba państwa wyraziły gotowość do rozwijania wzajemnych relacji zgodnie z podstawowymi zasadami prawa międzynarodowego oraz do pozostawienia sporów o wspólną przeszłość historykom. W oficjalnych stanowiskach Sofia wielokrotnie podkreślała, że spodziewa się od Macedonii rezygnacji z roszczeń terytorialnych, twierdzeń o istnieniu macedońskiej mniejszości w Bułgarii, wstrzymania się od antybułgarskich wystąpień na forach międzynarodowych i rezygnacji z języka nienawiści. Do przełomu w dwustronnych stosunkach doszło w 2017 r., kiedy zaraz po objęciu władzy premier macedoński Zoran Zaew oświadczył w Sofii, że "Macedonia zamyka rozdział nacjonalizmu i nienawiści i otwiera rozdział wspólnej europejskiej przyszłości. Historia może nas tylko zbliżać w imię tej przyszłości" - mówił. Kilka tygodni po tej wypowiedzi podpisano traktat, podkreślający wolę rozwoju współpracy we wszystkich dziedzinach na podstawie wzajemnego zaufania i poszanowania interesów oraz do aktywizacji stosunków gospodarczych. Na płaszczyźnie naukowej rozmowy napotykały jednak wiele trudności. Według przewodniczącego wspólnej komisji prof. Angeła Dimitrowa macedońscy partnerzy "odmawiają korygowania ideologicznie motywowanej interpretacji przeszłości". W poniedziałek premier Zaew powiedział, że jego kraj "akceptuje zalecenia z Sofii, lecz by znaleźć rozwiązanie spornych problemów, potrzebna jest wola obu stron".