Jest to dwukrotność normy lipcowej - podała w czwartek rano państwowa telewizja NHK. Stacja poinformowała, że w akcję ratowniczą w związku z wystąpieniem rzek z brzegów i osuwiskami zaangażowanych jest 7,5 tys. funkcjonariuszy: policjantów, strażaków i żołnierzy z oddziałów samoobrony. W akcji poszukiwania zaginionych i ewakuacji uczestniczy 40 helikopterów. "Mamy wiele doniesień o osobach, których bezpieczeństwa nie udało się potwierdzić. Wiemy o dziecku, które porwał rwący nurt rzeki czy o rozłączeniu rodzin przez szalejący żywioł" - powiedział podczas konferencji prasowej w czwartek rano szef gabinetu premiera Japonii Yoshihide Suga. "Będziemy nadal pozostawać w kontakcie ze służbami i monitorować sytuację w regionach dotkniętych żywiołem; włożymy całą naszą energię w ratowanie życia i ustalanie rozmiaru szkód" - dodał. Z danych udostępnionych przez rząd wynika, że w prefekturze Fukuoka ewakuowano już około 400 tys. ludzi, gdy wezbrane rzeki zagroziły zawaleniem się domów. W sąsiedniej prefekturze Oita zarządzono ewakuację ponad 21 tys. osób. Oba regiony to tereny rolnicze. Ludzie zostali skierowani do wysoko położonych szkół oraz budynków rządowych. Burzowy front atmosferyczny dotarł do Japonii z południowych Chin, gdzie zabił 56 osób. Ulewne deszcze na południu Japonii spodziewane są do czwartku