Gazeta "The Telegraph" opisuje, jak pracownik zakładu pogrzebowego w miejscowości Pan'an w Zhejiang przygotowywał zwłoki noworodka o imieniu An An do kremacji, gdy nagle dziecko zaczęło kwilić. Wcześniej, uznany za zmarłego noworodek, spędził 15 godzin w kostnicy, gdzie panowała temperatura minus 12 stopni Celsjusza. Dziecko przyszło na świat przedwcześnie, bo w siódmym miesiącu ciąży. Noworodek znajdował się w inkubatorze przez 23 dni, skąd - tydzień wcześniej niż zalecali lekarze - zabrał go ojciec. Chciał bowiem koniecznie, by syn znalazł się w domu na chiński Nowy Rok Księżycowy. Dwa dni później chłopczyk zaczął sinieć, a rodzina natychmiast przewiozła noworodka do szpitala. 4 lutego pediatra Chen Shuanghua uznał chłopczyka za zmarłego. Dziecko nie oddychało, a lekarz nie mógł wyczuć pulsu i bicia serca. Uznany oficjalnie za zmarłego noworodek trafił do kostnicy. An An miał zostać poddany kremacji. Jak się okazało, dziecko wciąż żyło. "Jestem pediatrą od ponad 20 lat i nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób stał się ten cud" - komentuje doktor Chen w rozmowie z "Epoch Times". Obecnie chłopczyk przebywa na oddziale intensywnej terapii szpitala w Pan'an. Niestety, szanse jego przeżycia są niewielkie.