Jak podały wielkie włoskie dzienniki "Corriere della Sera", "La Repubblica" i "Il Sole 24 Ore", prokuratura oskarża w tej sprawie 11 osób: obok premiera również jego syna, prezesa koncernu medialnego Mediaset Piersilvio Berlusconiego i prezesa giganta telewizyjnego, prywatnych sieci TV należących do rodziny Berlusconich, Fedele Confalonieriego. Jak wskazywałyby wyniki śledztwa, rodzina Berlusconich poprzez należącą do niej Mediatrade nabyła od amerykańskiego hurtownika prawa do pakietu filmów. Transakcja odbyła się fikcyjnie przez pośrednika Franco Agramę i jego przedsiębiorstwo Wiltsfire, aby dzięki tym operacjom podbić sztucznie ceny zakupionych filmów i wykazać większe wydatki. Dzięki tym operacjom według prokuratury Mediatrade uniknęła zapłacenia części podatku. "Afera Mediatrade", jak nazywa ją włoska prasa, jest bardzo podobna do "sprawy Mediasetu", w której premier Włoch jest również oskarżony o oszustwo podatkowe. Mediaset to również koncern medialny rodziny Berlusconich. Mediolański sąd podejmie w tych dniach decyzję, czy zostanie wszczęty proces w sprawie Mediatrade. Jednak niezależnie od tego, co postanowi sędzia, proces nie będzie się mógł na razie odbyć, podobnie jak to się dzieje w przypadku dwóch innych procesów przeciwko szefowi rządu włoskiego. Parlament uchwalił bowiem 1 marca br. ustawę, która pozwala premierowi i wszystkim jego ministrom nie stawiać się na wezwania sądu i odmawiać składania zeznań, Wystarczy, aby premier lub minister uzasadnił niemożność stawienia się "zobowiązaniami służbowymi wynikającymi z zajmowanego stanowiska".