To porucznik Haut był autorem obu słynnych notatek prasowych, w których armia USA najpierw (8 lipca) przyznaje, że "weszła w posiadanie latającego spodka", który spadł na farmę w miejscowości Roswell w Nowym Meksyku, a następnie - 9 lipca - zdecydowanie temu zaprzecza, twierdząc, że "spodek" to zwykły balon meteorologiczny. Fani UFO nigdy jednak nie uwierzyli w tłumaczenia wojskowych. Uznali, że armia USA celowo ukrywa prawdę o incydencie w Roswell po to, by zataić posiadanie pozaziemskiej technologii, którą w sekrecie bada i na podstawie której buduje własny potencjał militarny. Twierdzą, że pozostałości po statku i ciała kosmitów - ich pilotów - zostały przewiezione do pilnie strzeżonej Strefy 51 w Newadzie. Przez pewien czas pojawiał się w mediach film z rzekomej sekcji zwłok jednego z kosmitów, który wyciekł z pilnie strzeżonych archiwów, robiąc ogromną furorę (film okazał się w końcu fałszerstwem). "Sprawa Roswell" stała się hitem mass-mediów i ikoną popkultury, inspirując twórców do nakręcenia takich filmów, jak "Roswell", "Wybrańcy obcych", "Archiwum X" czy "Dzień niepodległości", napisania na ten temat dziesiątków mniej lub bardziej fabularyzowanych książek i setek, o ile nie tysięcy, artykułów, a nawet piosenek (jak np. "Hangar 18" grupy Megadeth). Teraz zwolennicy teorii UFO w Roswell tryumfują. Porucznik Walter Haut, naoczny świadek "wydarzeń w Roswell" i autor obu oficjalnych prasowych artykułów umarł w roku 2005, pozostawiając złożone pod przysięgą oświadczenie, które zostało ogłoszone w tym tygodniu. Porucznik Haut przyznaje w nim, że widział nie tylko statek kosmiczny, ale również ciała kosmitów. Według Hauta obcy byli "niskimi humanoidalnymi stworzeniami". W oświadczeniu Hauta czytamy o spotkaniu na wysokim szczeblu, w którym uczestniczył komendant bazy w Roswell pułkownik William Blanchard oraz komandor Ósmej Armii Powietrznej, generał Roger Ramey. Podczas tego spotkania - jak twierdzi Haut - oglądano fragmenty rozbitego wraku, nikt jednak nie był w stanie zidentyfikować materiału, z którego zostały wykonane. "Był lekki, ale nie dało się go ułamać ani uciąć" - pisze Haut. Według porucznika, na ziemię spadły dwa obiekty. Ten drugi dostarczył o wiele więcej materiału do badań. Długo po wypadku żołnierze usuwali resztki pojazdów i zacierali wszelkie ślady wydarzenia. Okolicznym mieszkańcom odbierano szczątki statku, które ci zbierali na pamiątkę. Haut, jak sam twierdzi, widział statek kosmiczny, który złożono w "budynku nr 84" - jednym z hangarów w Rosewell. Opisuje go jako niewielki, jajowaty obiekt, długi na około 4, a szeroki na 2 metry. Był całkowicie gładki - nie miał żadnych okien, drzwi ani skrzydeł. Porucznik widział też, jak głosi oświadczenie, ciała kosmitów, częściowo przykryte brezentem. Miały około 1.20 metra wysokości i nieproporcjonalnie wielkie głowy. W końcowej części oświadczenia czytamy: "Jestem absolutnie przekonany, że to, co osobiście widziałem, było jakimś rodzajem statku kosmicznego i pochodziło spoza tej planety". Przez całe swoje życie porucznik Walter Haut wydawał absolutnie przeciwne oświadczenia, popierając wersję rządu i wojska. W latach dziewięćdziesiątych, na fali popularności teorii spiskowych i historii o kosmitach, armia amerykańska znalazła się pod dużym naciskiem społecznym oraz medialnym, i niejako została zmuszona do zrewidowania wersji o balonie meteorologicznym. Według wydanego wtedy raportu, incydent był częścią tajnej akcji o kryptonimie "Mogul", a historia z balonem faktycznie była przykrywką. Akcja "Mogul" miała na celu wysyłanie w przestrzeń powietrzną naszpikowanych aparaturą szpiegowską balonów mających badać postępy ZSRR w pracach nad bronią atomową. Sceptycy nadal nie wierzą w tą historię, a zeznanie porucznika Hauta na pewno doda im argumentów. Więcej interesujących doniesień ze świata