Nowe sankcje, które zostały zapowiedziane w ubiegłym tygodniu, były jeszcze przed ogłoszeniem nazwane przez Moskwę "nieprzyjaznym i nieprzemyślanym aktem, opartym na całkowicie błędnej ocenie tego, co dzieje się na Ukrainie" - pisze AFP.Wśród osób, którym w ramach sankcji mają zostać zamrożone potencjalne aktywa w japońskich bankach, znaleźli się były prezydent Ukrainy Janukowycz i samozwańczy premier Krymu Siergiej Aksjonow, a także samozwańczy minister obrony separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow (Girkin) i jej premier - Aleksandr Borodaj. Osoby te, jak podkreśla Tokio, "przyczyniły się do destabilizacji sytuacji na Ukrainie i anektowania Krymu". Moskwa jeszcze przed ogłoszeniem sankcji krytykowała Tokio za - jak to określiła - "niezdolność do prowadzenia niezależnej polityki bez stosowania się do linii Waszyngtonu". Japonia wraz z pozostałymi członkami grupy G7 potępiła w marcu zaanektowanie Krymu przez Rosję, a pod koniec kwietnia ogłosiła swe pierwsze sankcje, które polegały m.in. na wydanie zakazu wizowego wobec 23 osób - obywateli Rosji. AFP zwraca uwagę, że Japonia znajduje się od początku konfliktu ukraińskiego w trudnej sytuacji; rząd premiera Shinzo Abego od dojścia do władzy w grudniu 2012 roku czynił wszystko, by umocnić stosunki z Rosją - jednym z głównych dostawców gazu na Wyspy Japońskie (10 procent). W ciągu półtora roku Abe spotkał się z prezydentem Władimirem Putinem pięć razy. Poza czysto gospodarczymi kwestiami Tokio - jak pisze AFP - jest też zainteresowane rozstrzygnięciem sporu terytorialnego z Moskwą o Kuryle; chodzi o cztery wyspy, których zwrotu od Rosji domaga się Japonia. Wyspy te zostały zajęte przez wojska radzieckie w 1945 roku.