Ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie wzbudzają lęk wśród kremlowskich elit, ale mają też wpływ na działania sprzyjającej Rosji Białorusi. Jeszcze niedawno Alaksandr Łukaszenka oskarżał białoruską opozycję, że wzywa zachodnich partnerów, w tym Polskę, do ataku na białoruskie obiekty. Dyktator mówił wtedy o rafinerii w Mozyrzu niedaleko północnej granicy Ukrainy. Łukaszenka wskazywał, że z uwagi na bliskość ukraińskiej granicy i rafineria w Mozyrzu może zostać "w każdej chwili zbombardowana przez Ukraińców". Tłumaczył także, że nie chce, by z terytorium Białorusi atakowano Ukrainę - właśnie z uwagi na obawy przed uderzeniem odwetowym, które mogłoby zmniejszyć poziom dostaw paliw do Rosji. A przypomnijmy, że Rosjanie z pomocy Białorusi korzystają coraz intensywniej, o czym już pod koniec marca informowaliśmy tutaj. Ruchy białoruskich wojsk a ataki Ukrainy na rafinerie w Rosji. Łukaszenka zdecydował O rzekomym ryzyku ataku na białoruską rafinerię Łukaszenka informował Władimira Putina podczas niedawnej wizyty w Moskwie. Argumentował, że właśnie dlatego zdecydował o "wzmocnieniu jej bezpieczeństwa". Teraz o ruchach białoruskich wojsk poinformował portal monitorujący w kraju satrapy ruchy białoruskich i rosyjskich wojsk. Jak zaraportował Białoruski Hajun, począwszy od 9 kwietnia zarejestrowano ruch białoruskiego sprzętu wojskowego w stronę Jelska - miasta położonego od Mozyrza około 30 km na południe. Do miasta w obwodzie homelskim trafić mieli żołnierze oraz sprzęt dwóch jednostek białoruskich Sił Obrony Powietrznej, które do tej pory pełniły służbę wokół elektrowni jądrowej na północy kraju. Białoruski Hajun przekazał, że na miejsce trafić mogły dwie baterie - jedna z 1146. Pułku Rakiet Przeciwlotniczych, a druga z 147. Pułku Rakiet Przeciwlotniczych. W kontekście tej drugiej jednostki Biełsat napisał o przeciwlotniczym systemie rakietowym 9K33 Osa. "Rafinerię w Mozyrzu chronić może także dywizjon systemu obrony powietrznej S-400 rosyjskich sił zbrojnych, który zlokalizowany jest na pobliskim lotnisku. Atak Ukrainy na Białoruś tylko w interesie Rosji. Gra Łukaszenki z Putinem Ruchy rosyjskich wojsk skomentował ukraiński dyrektor Instytutu Polityki Światowej i politolog Jewgienij Magda. Stwierdził on, że przeniesienie systemów przeciwlotniczych to "spektakl". Jego zdaniem Łukaszenka - poprzez swe działania i narrację - mógł chcieć wymóc na Rosji zakup większej ilości benzyny i wynegocjować podwyżkę cen zakupu surowca. Jednocześnie Magda wskazał na bezsensowność ruchów, o które białoruska propaganda próbuje oskarżać Kijów. - Ukrainie nie opłaca się zwiększać linii frontu o tysiąc kilometrów. Równie dobrze (Łukaszenka - red.) zdaje sobie sprawę, że Białorusinom nie zależy na walce z Ukrainą. I to też jest bardzo poważne wyzwanie dla systemu. Musi jednak pokazać swojemu starszemu sojusznikowi, że może paść ofiarą ukraińskiego uderzenia - przekazał ekspert. Zdaniem Magdy atak Ukrainy na białoruski obiekt byłby na rękę jedynie Rosji, która "jest zainteresowana zaangażowaniem Białorusi w wojnę". W tym kontekście politolog mówił też o ryzyku rosyjskiej prowokacji, bo - jak zauważył - faktem jest, iż rafineria rzeczywiście znajduje się w zasięgu ukraińskich rakiet i artylerii. Jak ocenił politolog, ewentualne wciągnięcie Białorusi w wojnę miałoby sprawić także, że Łukaszenka stałby się Putinowi jeszcze bardziej posłuszny, a w przyszłości nawet całkowicie miałby "zniknąć jako głowa państwa" i zostać zastąpiony przez lidera jeszcze bardziej kontrolowanego przez Rosję. *** Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024. Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!