Ponad 1500 pasażerów straciło życie, gdy Titanic zatonął na trasie z Southampton do Nowego Jorku w kwietniu 1912 roku. Chociaż przyczynę katastrofy od dawna przypisuje się uderzeniu w lodową górę, nowe dowody wskazują na coś zupełnie innego. W przedniej części kadłuba okrętu miał bowiem wybuchnąć pożar, który następnie doprowadził do zatonięcia statku. "The Independent" przypomina, że eksperci już wcześniej potwierdzili teorię pożaru na pokładzie. Nowa analiza zdjęć Titanica skłoniła ich jednak do uznania ognia jako głównej przyczyny zatonięcia giganta - czytamy.Dziennikarz Senan Molony, który spędził ponad 30 lat na badaniu zatonięcia Titanica, studiował fotografie statku wykonane przez głównych inżynierów elektrycznych jeszcze zanim statek opuścił stocznię w Belfaście. Jak informuje "The Independent", Molony zidentyfikował po prawej stronie przedniej części kadłuba 30-metrowy, długi, czarny ślad. To właśnie tuż za nim statek został przebity przez górę lodową. "Patrzymy dokładnie na miejsce, w którym statek uderzył w górę lodową i mamy do czynienia z uszkodzeniem kadłuba w tym konkretnym miejscu, zanim jeszcze opuścił Belfast" - powiedział Senan Molony. Eksperci potwierdzili następnie, że ślady były prawdopodobnie spowodowane przez pożar, który wybuchł w składzie opału za kotłownią statku. Zespół 12 mężczyzn próbował ugasić ogień, ale był on zbyt poważny, aby go opanować, bo osiągał temperaturę do 1000 stopni Celsjusza. Gdy Titanic uderzył w lód, stalowy kadłub był na tyle słaby, że statek się rozerwał. Zatajone informacje o pożarze Jak pisze "The Independent", oficerowie na pokładzie zostali ściśle poinstruowani przez prezesa firmy, która zbudowała Titanica, by nie wspominać o pożarze żadnemu z około 2500 pasażerów. Przedstawiając wyniki swoich badań w dokumencie na kanale Channel 4 Molony stwierdził również, że statek został odwrócony w porcie w Southampton tak, by pasażerowie nie mogli zobaczyć szkód poczynionych przez ogień. Jak zaznaczył Senan Molony, katastrofa Titanica "nie jest prostą historią o uderzeniu w górę lodową i zatonięciu". "To wynik idealnie nagromadzonych, nadzwyczajnych czynników połączonych ze sobą: ognia, lodu i karygodnego zaniedbania" - dodał. "Nikt tych śladów wcześniej nie badał. To całkowicie zmienia narrację. Mamy ekspertów metalurgii, którzy twierdzą, że gdy temperatura stali osiągnie taki poziom, staje się krucha i zmniejsza wytrzymałość nawet o 75 procent" - podkreślił. "Wiedziano o ogniu, ale zostało to zbagatelizowane. Titanic nigdy nie powinien wyjść w morze" - stwierdził Molony. Wyniki śledztwa w sprawie katastrofy, przedstawione w 1912 roku, wykazały, że statek poruszał się na "wysokich obrotach" przez wodę i lód, przez co załoga miała niewielkie szanse na to, by uniknąć zderzenia - przypomina "The Independent".