Szef polskiego państwa rozpoczął w środę oficjalną wizytę w Nowej Zelandii. Przed południem został przyjęty przez gubernator generalną tego kraju Patsy Reddy. Następnie spotkał się z szefową rządu. W obecności obojga polityków podpisano też kilka umów o współpracy. "W Polsce nie ma żadnych działań antyimigranckich. My po prostu nie zgadzamy się na to, żeby przymusowo przywożono do nas ludzi i to jest wszystko" - powiedział prezydent. Zaznaczył, że "mylna jest próba kojarzenia sytuacji Polaków, którzy przyjechali do Nowej Zelandii z uchodźcami czy imigrantami, którzy obecnie przyjeżdżają do Europy". "Mylna jest z jednej prostej przyczyny. Otóż, Polacy chcieli przyjechać do Nowej Zelandii i Polacy, którzy mieszkają w nowej Zelandii, zdecydowali się na życie tutaj, to była ich decyzja" - podkreślił prezydent. Jak dodał, to "zupełnie co innego niż przymusowa relokacja, czyli przymusowe przywiezienie do kraju i zmuszenie do tego, by w nim przebywać". "Bo to jest zniewolenie. Kiedy w UE była rozmowa o kwotach uchodźców, rzeczywiście powiedzieliśmy, że nie wyobrażamy sobie czegoś takiego, by do naszego kraju ktoś przywoził ludzi siłą i żebyśmy musieli siłą ich u siebie zatrzymywać" - wskazał. Prezydent zaznaczył też, że w Polsce żyje i pracuje około miliona obywateli Ukrainy. Spotkanie z premier Szef państwa spotkał się tego dnia z premier Nowej Zelandii Jacindą Ardern. Na wspólnej konferencji prasowej po rozmowach Duda powiedział, że jednym z tematów spotkania była współpraca gospodarcza, także w kontekście rozpoczętych negocjacji między Nową Zelandią a Unią Europejską na temat umowy o wolnym handlu. "Rozmawialiśmy o tej kwestii, także w kontekście brexitu, bo trzeba pamiętać, że w momencie, kiedy Wielka Brytania wyjdzie z UE, Polska stanie się największym gospodarczo krajem, który nie należy do strefy euro, a więc nie ma dodatkowych zobowiązań związanych z uczestnictwem w tej strefie" - wskazał prezydent. Jak dodał, po brexicie Polska stanie się "największym rzecznikiem wolnego handlu i wolnego rynku". "W związku z tym mamy poczucie szczególnej roli, którą być może, jeśli dojdzie do Brexitu, przyjdzie nam odgrywać i o tym m.in. rozmawialiśmy dzisiaj z premier Ardern" - powiedział Duda. Zaznaczył, że Polska jest "rzecznikiem tej umowy". "Chcemy, aby została ona jak najszybciej zawarta, żebyśmy mogli wzmacniać współpracę gospodarczą, również w oparciu o jej postanowienia" - powiedział prezydent. Zwrócił uwagę, że obecnie obroty handlowe między Polską i Nową Zelandią to około 200 mln USD rocznie. "Ale patrząc na to, jakie są możliwości, to można powiedzieć, że mnóstwo potencjału jest niewykorzystanego" - wskazał Duda. Dodał, że Polska jest dynamicznie rozwijającą się gospodarką, ze wzrostem gospodarczym na poziomie prawie 5 proc. PKB. Zachęcał rodaków do powrotu do kraju Podczas spotkania prezydent zachęcał rodaków do powrotu do kraju. "W Polsce jest ten czas, kiedy jest dobrze, w tej chwili Polska rzeczywiście się rozwija" - przekonywał Duda. "Wierzę w to i wszędzie, gdzie przyjeżdżam, staram się to mówić - że moi rodacy wrócą. Jest nas na świecie - poza Polską - 20 mln. Jakbyśmy wszyscy wrócili, to stanowilibyśmy prawie 60-milionowy naród, żyjący w naszym kraju. To nie jest żart, bo bylibyśmy wtedy na skalę europejską potęgą" - mówił prezydent. Para prezydencka Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda odwiedzi w czwartek w Wellington przedstawicieli polskich dzieci, które w 1944 roku przybyły do Nowej Zelandii na zaproszenie tamtejszego rządu i trafiły do Obozu Polskich Dzieci koło miasteczka Pahiatua. Polacy przybyli do Nowej Zelandii na zaproszenie tamtejszego rządu. Większość dzieci była sierotami pochodzącymi z polskich rodzin zesłanych przez Sowietów na Wschód. Obóz pod Pahiatua funkcjonował do 1949 roku. Po jego zamknięciu dzieci wysyłano do szkół z internatem. Większość z nich została w Nowej Zelandii na stałe, część wróciła do Polski lub wyjechała do innych krajów. Prezydent i pierwsza dama przylecieli do Nowej Zelandii we wtorek wieczorem z Sydney, po zakończeniu czterodniowej wizyty w Australii.