"Naszym celem było pokazanie, że osadnictwo Niemców na tych obszarach było w większości pokojowe. Nie przybywali oni z wojskiem i czołgami, ale zabiegano o osadników, wzywano, by pomogli w budowie i rozwoju miast, wsi oraz by ożywili niezamieszkane regiony" - mówiła na konferencji prasowej Erika Steinbach. Jak dodała, niemało ludzi w Niemczech wierzy, że dzisiejsi wypędzeni w przeszłości "zdobywali swoje ojczyste strony ogniem, mieczem albo czołgami Hitlera". "Wystawa opowiada o dobrych czasach (...) Stanowi świadectwo tego, do jakich dokonań zdolni są ludzie w gospodarce, kulturze i sztuce, jeśli wspólnie żyją i pracują dla lepszej przyszłości. Przez setki lat czyniono coś pozytywnego w imieniu Niemiec" - powiedział minister kultury Bernd Neumann podczas uroczystości otwarcia ekspozycji. Dodał, że należy pamiętać, iż kresem tej dobrej epoki była wywołana przez Niemcy II wojna światowa, dając początek ucieczkom ludności i przymusowym wysiedleniom. Wystawa w gmachu berlińskiego Kronprinzenpalais obejmuje przedział czasowy 800 lat - od średniowiecza po 1914 rok - a także ogromny obszar geograficzny: od Bałtyku po Morze Czarne oraz od Czech i Moraw po Kaukaz. Uwzględnia jednak tylko te tereny, które znalazły się poza terytorium założonej w 1871 r. Rzeszy Niemieckiej. Nie wspomina np. o osadnictwie na Pomorzu czy w Prusach Wschodnich ani o obszarach zaboru pruskiego włączonych do Królestwa Prus, a potem do Rzeszy. "W przypadku dawnej Rzeszy była to nie tylko pokojowa historia osadnictwa, ale i to, z czym łączy się Niemcy w XX wieku, czyli wojenna postawa i ekspansyjne myślenie. A my chcemy pokazać, że to miało swoją pokojową prehistorię" - powiedziała jedna z kuratorów wystawy Doris Mueller-Toovey. Jej zdaniem, będą pojawiać się zarzuty, że wybrano tylko fragment historii. "Mimo to uważam, że można potraktować tę część odrębnie, nie narażając się na zarzut chęci przemilczenia czegoś. Nie można przemilczeć tego, co jest dobrze znane" - dodała. Na ekspozycji ukazano motywy emigracji, a przede wszystkim udział niemieckich osadników w gospodarczym, społecznym i kulturalnym rozwoju wybranych regionów Europy Środkowej i Wschodniej. Otwiera ją część poświęcona Czechom i Morawom, gdzie osadnictwo niemieckie rozpoczęło się już w XII wieku. Dalej prowadzi przez regiony bałtyckie, Karpaty Zachodnie, Siedmiogród, Bałkany Zachodnie i Węgry, Łódź, Wołyń i Litwę, Galicję i Bukowinę, a wreszcie po regiony nad Morzem Czarnym, Besarabię i region nadwołżański. Według autorów wystawy Łódź i środkowa Polska przyciągały niemieckich osadników przede wszystkim w okresie rozwoju przemysłu tekstylnego w XIX w. "Pomiędzy 1810 i 1827 r. w Polsce kongresowej żyło około 50 tys. Niemców, z tego trzy czwarte w łódzkim okręgu przemysłowym" - zauważono w przewodniku po wystawie. Przypomniano niemieckich przemysłowcach działających w regionie Łodzi, jak Friedrich Schloesser i Carl Schreiber. Część reprodukcji fotografii z XIX-wiecznej Łodzi udostępniło fundacji muzeum historii tego miasta. Prace nad przygotowaniem wystawy trwały dwa lata. Jej koszty, 700 tys. euro, pokryto głównie z datków, a także środków federalnego ministerstwa kultury. W rozmowie z dziennikarzami Steinbach odrzuciła sugestie, iż wystawa Centrum jest częścią kampanii przed wyborami parlamentarnymi we wrześniu. "Takie zarzuty to bzdura" - oświadczyła. Dodała, że jeśli będą na to środki, ekspozycja "Wezwani" - w Berlinie czynna do końca sierpnia - zostanie pokazana także w innych miastach, tak jak pierwsza wystawa Centrum przeciwko Wypędzeniom z 2006 r., zatytułowana "Wymuszone Drogi". Ukazywała ona przesiedlenia ludności w XX wieku, w tym ucieczkę i przymusowe wysiedlenia Niemców, i była krytykowana w Polsce za wybiórcze podejście do historii ubiegłego stulecia.