Nowa taktyka została uzgodniona przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego z Pentagonem i CIA. Zyskała też akceptację prezydenta. Przewiduje ona w razie potrzeby kontakty z przedstawicielami porywaczy i nie rozróżnia, czy porwany jest turystą, pracownikiem amerykańskiej firmy, czy reprezentantem rządu USA (do tej pory administracja interweniowała jedynie w przypadku własnych przedstawicieli lub żołnierzy). Wśród możliwych działań wymienia się naciski dyplomatyczne, współpracę z miejscowymi siłami bezpieczeństwa, nie wyklucza się też użycia siły. Według "The New York Times", Departament Obrony sprzeciwiał się zmianom, twierdząc, że perspektywa wmieszania rządu w sprawę porwań może tylko zwiększyć liczbę porwań. Stanowisko Departamentu Stanu jednak przeważyło.