Największą nowością nowej ordynacji zwanej Italicum, przygotowanej przez gabinet Renziego, jest wprowadzenie drugiej tury wyborów parlamentarnych w przypadku braku wyraźnego zwycięzcy. Głosowanie w niższej izbie parlamentu uznano za ważny test dla rządu, który realizując program reform gospodarczych i politycznych, napotyka nie tylko sprzeciw opozycji, ale także grupy otwarcie występujących przeciwko niemu polityków jego macierzystej centrolewicowej Partii Demokratycznej. Ordynację uchwalono w niższej izbie parlamentu stosunkiem głosów 334 do 61. Przeciwko było ok. 50 posłów Partii Demokratycznej, a większość opozycyjnych deputowanych na znak protestu nie wzięła udziału w głosowaniu. Łącznie izba liczy 630 deputowanych. Renzi połączył serię głosowań nad ordynacją z wotum zaufania dla swego rządu i otrzymał je w trzech pierwszych głosowaniach pod koniec kwietnia. Premier postawił wszystko na jedną kartę i zapowiedział, że jeśli parlament nie przyjmie ordynacji, rząd upadnie. Jak deklaruje premier, celem nowej ordynacji jest rozwiązanie problemu paraliżującego system rządzenia we Włoszech, czyli niemożność wyłonienia w wyborach wyraźnej większości. Przygotowanie nowego prawa wyborczego było konieczne, ponieważ od półtora roku Włochy prawdopodobnie jako jeden z niewielu krajów świata faktycznie nie mają żadnej ordynacji. W grudniu 2013 r. Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem kilka artykułów poprzedniej, wyjątkowo złożonej i niejasnej, za niezgodne z ustawą zasadniczą. Tym samym Trybunał potwierdził wyrażane od lat opinie, iż uchwalona w roku 2005 za rządów Silvio Berlusconiego ordynacja wyborcza jest legislacyjnym bublem i że dawno już należało ją anulować. Uważano ją wręcz za jedną z najgorszych w zachodnich demokracjach. Obwiniano też za kryzys polityczny, do jakiego doszło po wyborach w lutym 2013 roku, gdy parlament przez dwa miesiące nie był w stanie doprowadzić do powstania rządu. Jednak podejmowane w ostatnich latach próby uchwalenia nowej ordynacji nie powiodły się. Matteo Renzi argumentuje, że nowa ordynacja, która będzie mogła wejść w życie w lipcu 2016 roku, zagwarantuje stabilność polityczną we Włoszech, ponieważ jasne będzie, kto wygrał wybory. Według nowej ordynacji partia - a nie jak dotychczas koalicja - która otrzyma w wyborach parlamentarnych 40 procent głosów, dostanie "premię" w postaci dodatkowych miejsc po to, aby mieć w Izbie 340 deputowanych na łączną liczbę 630. Jeśli żadne ugrupowanie nie zdobędzie 40-procentowego poparcia, po dwóch tygodniach odbędzie się druga tura wyborów, w których głosować będzie można na jedną z dwóch prowadzących partii, by wyłonić tę, która otrzyma premię. Przeciwko nowej ordynacji głośno protestuje centroprawicowa partia Berlusconiego Forza Italia, a także skrajna lewica. Jak zawsze przeciwko rządowemu projektowi był populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd. Wśród przeciwników nowej ordynacji w centrolewicy jest poprzedni premier Enrico Letta, zmuszony ponad rok temu przez Renziego jako lidera partii do ustąpienia; Renzi zarzucił Letcie brak aktywności i zbyt powolną realizację reform. Rozwiązania w Italicum dotyczą wyłącznie Izby Deputowanych, nie zaś Senatu, którego gruntowną reformę także forsuje koalicja Renziego. Właśnie dlatego, aby ją wcześniej umożliwić, przepisy ordynacji wejdą w życie za ponad rok. Do tego czasu rządząca centrolewica chce zmienić kształt izby wyższej po to, by zasiadali w niej przedstawiciele regionów kraju, a nie parlamentarzyści wyłonieni w wyborach. Projektem ordynacji zajmie się teraz Senat.