To będzie nietypowa scena. Jak zapowiada generał Jean-Louis Georgelin, stojący na czele odnowy Notre-Dame, dzwon będzie tym razem bił symbolicznie, "w jedności" z gestami podziękowania przekazywanymi regularnie pracownikom służby zdrowia, którzy opiekują się teraz chorymi. Koronawirus - szczególnie śmiercionośny we Francji - zmienił bowiem plany. Georgelin stara się to umniejszać i przekonuje, że pandemia nie wpłynie znacząco na cały proces odbudowy, ale faktem jest, że od 16 marca przy katedrze nie trwają żadne prace. Wszystko stanęło. Plac budowy zabezpieczają jedynie ochroniarze, choć jeszcze w marcu doszło do drobnego incydentu, gdy dwóch pijanych mężczyzn znaleziono w środku Notre-Dame. Mieli przy sobie kamienie, które zamierzali sprzedać na aukcji. Data 2024 roku, kiedy ma zakończyć się odbudowa jednego z najbardziej charakterystycznych europejskich zabytków, dokładnie pięć lat po pożarze, jest jednak cały czas podtrzymywana. Mimo wielu głosów sceptycznych - czy rzeczywiście w tak krótkim czasie jest to możliwe - harmonogram narzucony przez prezydenta Emmanuela Macrona obowiązuje bez zmian. I mimo pandemii. "Nie zapominamy o niczym - ani o bohaterskiej odwadze, która uratowała katedrę przed zniszczeniem, ani o niezwykłej fali pomocy, która nadeszła zaraz po pożarze" - powiedział Macron w specjalnym nagraniu opublikowanym w środę rano w mediach społecznościowych, dziękując jeszcze raz wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Jak mówił, "katedra jest symbolem siły naszego społeczeństwa i zdolności do przetrwania", także w trudnych czasach, a "iglica znowu będzie skierowana niebawem w stronę nieba". Odpowiedź na zasadnicze pytanie ciągle nie jest jednak stuprocentowa. "Dopóki nie zakończy się demontaż rusztowania (które zostało zainstalowane przed pożarem, bo katedra miała być restaurowana) i dopóki nie sprawdzimy dokładnie w jakim stanie jest sklepienie, nie możemy stwierdzić, że Notre-Dame jest uratowana. Od roku czujniki rejestrują ruchy, którym podlega i nie zauważyliśmy nic niepokojącego. Obydwie wieże trzymają się mocno. Podchodzimy do tego ostrożnie, ale też z optymizmem" - mówi dzisiaj Georgelin. Na jakim etapie jest zatem odbudowa? Z czego nowa konstrukcja? Są trzy opcje Gdyby epidemia koronawirusa nie pokrzyżowała planów, już przed kilka tygodniami powinien zacząć się demontaż rusztowania. Największe zagrożenie wciąż polega na tym, aby cała metalowa struktura, licząca około 40 tysięcy elementów nie zawaliła się podczas rozbiórki. Siłą rzeczy prace są więc opóźnione. Najnowsza wersja, o której mówi generał Georgelin przewiduje, że demontaż może zakończyć się "w środku lata, a być może trochę później". Osobną kwestią, choć równie pilną, jest zabezpieczenie zabytkowych organów. Nawet jeśli wydają się nienaruszone, to pokrył je pył z ołowiu. "Muszą więc zostać zdemontowane i wyczyszczone" - zapowiada Georgelin. Po roku od pożaru jest bardzo dużo niewiadomych, w jakiej formie katedra ma zostać odnowiona. Iglica, która całkowicie spłonęła, zostawiając - w momencie zawalenia się - bodaj najbardziej charakterystyczny obrazek z tamtego 15 kwietnia? Dopiero "przed końcem roku" ma być określony sposób, w jaki zostanie wybrany jej nowy wygląd. I w ogóle jak ma wyglądać nowe sklepienie. Kto o tym zdecyduje? Architekci z całego świata chętnie dzielą się swoimi pomysłami, ale przede wszystkim konsultowana będzie jeszcze francuska Komisja Dziedzictwa i Architektury (CNPA) i naukowcy skupieni wokół generała Georgelina, który z kolei zapowiada, że "na końcu determinująca będzie rola prezydenta". To zresztą kwestia, która rozbudza bodaj największe emocje. Na drodze ortodoksyjnych zwolenników odbudowy w takiej samej formie jak dotychczas stanęli bowiem ci, którzy proponują bardziej "nowoczesne" rozwiązania. Z czego zostanie wykonana nowa konstrukcja? Na dzisiaj są ciągle aktualne trzy opcje: metalowa - tak w katedrze w Chartres, betonowa - jak w Reims, albo drewniana - jak dotychczas w Notre-Dame w Paryżu. Wnioski mają zostać przedstawione Komisja Dziedzictwa i Architektury, najprawdopodobniej w lipcu. Żadnego referendum oczywiście nie będzie, ale szef odbudowy katedry zapowiada, że "zdanie Francuzów" zostanie wzięte pod uwagę. Czym ma być Notre-Dame? Jak jednak mówi Luc Weizmann, architekt i urbanista, zasadnicza stawka jest niezmienna: trzeba zachować historyczną i symboliczną całość katedry jako miejsca kultu chrześcijańskiego. "To nie jest ani galeria handlowa, ani taras widokowy, gdzie gromadzą się turyści, ani miejsce, w którym do głosu dochodzą partykularne interesy" - mówi Weizmann. Od lutego nic się też nie zmieniło, jeśli chodzi o śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy. Prokurator Remy Heitz mówił wtedy: "Nie wykluczamy niczego, ale nie ma na tym etapie żadnego elementu, który wskazywałby na kryminalne podłoże". To oznacza, że hipoteza, iż doszło do nieszczęśliwego i niezamierzonego wypadku jest najbardziej brana pod uwagę. W czerwcu 2019, gdy pojawiły się wstępne wnioski ze śledztwa, nieoficjalnie były również przywoływane takie powody jak niedopałek papierosa, od którego mogła zająć się konstrukcja albo zwarcie instalacji elektrycznej. Dzisiaj jednak słuchać, jak mówi anonimowo jeden z członków komitetu odbudowy na łamach katolickiego dziennika "La Croix", że powody mogą zostać niewyjaśnione. "Czy pewnego dnia się o tym dowiemy. Szczerze mówiąc, myślę, że nie". Ciągle nie wiadomo, ile środków pochłonie odbudowa Notre-Dame. "Odpowiemy na to pytanie pod koniec roku" - zapowiada generał Georgelin. Wielu darczyńców obiecało na razie około miliarda euro. Choć rzeczywista kwota, którą dotychczas udało się zebrać, jest znacznie niższa - ponad 350 tys. euro.