Informację o akcji Norwegowie od kilku godzin rozsyłają sms-ami oraz poprzez portal społecznościowy Facebook. W piątkowych zamach zginęły 93 osoby. Siedem osób zabiły eksplozje w pobliżu budynków rządowych w Oslo, a 86 osób zginęło, kiedy na wyspie Utoya zamachowiec otworzył ogień do młodzieży przebywającej na letnim obozie. Dziennikarka norweskiej telewizji NRK Asa Svenssen podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że po piątkowych wydarzeniach Norwegowie wciąż są w szoku. Do tej pory uważali oni swój kraj za oazę spokoju, wolną od przemocy czy ataków. - To wciąż wydaje się nierealne, ale ludzie zaczynają już zastanawiać się, co się stało, jak to się stało, jak ten człowiek mógł napisać takie rzeczy, posiadać broń i zrobić to, co zrobił, nie będąc przez nikogo wcześniej zauważonym. Myślę, że potrzeba wielu miesięcy, może nawet lat, by zrozumieć, co tu tak naprawdę się stało - powiedziała dziennikarka w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia. Cała Norwegia pogrążona jest dzisiaj w żałobie. Przed katedrą w Oslo oraz przed innymi kościołami ludzie składają kwiaty i zapalają znicze. Zarówno w norweskiej stolicy jak i w wielu innych miastach flagi są opuszczone do połowy masztów. W Oslo od piątku rejon miasta, w którym doszło do eksplozji, jest zamknięty i pilnowany przez żołnierzy z ostrą bronią, choć dzisiaj po południu otwarto dla pieszych okolice parlamentu. Władze miasta zapowiadają, że jutro ruch w centrum Oslo ma wrócić do normy.